Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

Obserwujemy świat

Obserwujemy świat

Obserwujemy świat

Mocniejsze wina

Policja w Wielkiej Brytanii oraz różne stowarzyszenia antyalkoholowe ostrzegają, że z powodu wzrostu zawartości alkoholu w winie osoby rzadko je spożywające mogą się upić. Dziesięć lat temu tylko specjalne roczniki oraz wina deserowe miały 13 lub 14 procent alkoholu. Obecnie jednak równie mocne trunki podaje się na co dzień. Pochodzą one na ogół z takich krajów, jak Australia, RPA i Chile, gdzie dzięki cieplejszemu klimatowi winogrona są dojrzalsze i słodsze, a produkowane z nich wina — mocniejsze. Na łamach londyńskiej gazety The Sunday Times, w której ukazały się te informacje, wypowiedziała się Mary-Ann McKibben, wicedyrektor państwowej instytucji zajmującej się problematyką nadużywania alkoholu (Alcohol Concern): „Coraz mocniejsze wina zaczynają dezorientować konsumentów, którzy na ogół nie zwracają uwagi na zwiększoną zawartość alkoholu”.

Zestresowani uczniowie

Egzaminy na koniec roku szkolnego powodują u wielu dzieci w Indiach dodatkowy stres — zauważa gazeta Asian Age. Dla niektórych „wkuwanie” przed samymi egzaminami oraz chęć uzyskania jak najlepszych stopni stanowi zbyt duże obciążenie, toteż w tym okresie odnotowuje się dwukrotnie więcej wizyt u psychiatrów. Niekiedy rodzice — pragnąc, żeby dzieci dobrze wypadły — zakazują im wszelkich rozrywek. „Dzieci znajdują się pod ogromną presją ze strony rodziców. Do tego dochodzi jeszcze rywalizacja z innymi uczniami” — wyjaśnia psychiatra V. K. Mundra. Specjalista ten dodaje też, że ojcowie i matki na ogół „nie zdają sobie sprawy, iż powinni zapewnić dzieciom należyte odprężenie — dzięki czemu umysł wypoczywa — a wtedy będą się one lepiej uczyły”. Jak zauważył psychiatra Harish Shetty, stres przed egzaminami ogarnia teraz nawet uczniów młodszych klas.

Dziki wchodzą do miasta

Płochliwe zazwyczaj dziki odkryły, że w miastach można znaleźć nie tylko mnóstwo żywności, ale i schronienie przed myśliwymi — donosi niemiecki tygodnik Die Woche. W Berlinie niektóre lochy nawet się oprosiły. Głodne zwierzęta nie ograniczają się tylko do wędrówek po terenach zalesionych czy parkach. Niszczą także prywatne ogródki, wyjadając cebulki kwiatów. Zdarzało się, że na widok dzików, które mogą ważyć nawet 350 kilogramów, przestraszeni mieszkańcy uciekali na drzewo lub do budki telefonicznej. Zwierzęta spowodowały na drogach wiele wypadków. Po powrocie z pracy niektórzy zastawali na swoich posesjach szczeciniastych intruzów. Pewien mężczyzna zapytał: „Jak mam się dostać do mieszkania, skoro między moim samochodem a drzwiami domu buszuje 20 dzików?”

Małżeństwa nastolatków

Z sondażu przeprowadzonego niedawno przez National Family Health wynika, że w Indiach aż 36 procent nastolatków związanych węzłem małżeńskim ma od 13 do 16 lat. Jak się też okazało, 64 procent dziewcząt między 17 a 19 rokiem życia urodziło już dziecko lub jest w ciąży — informuje gazeta Asian Age, wydawana w Bombaju. W tym samym źródle czytamy również, że młode matki w wieku od 15 do 19 lat dwa razy częściej umierają na skutek powikłań związanych z ciążą niż te, które mają od 20 do 24 lat. Ponadto w ostatnim okresie dwukrotnie wzrosła liczba młodych osób, które między 15 a 24 rokiem życia zaraziły się chorobami przenoszonymi drogą płciową. Zdaniem specjalistów problem ten pogłębia się z powodu niedostatecznej wiedzy oraz spaczonych opinii o seksie rozpowszechnianych przez rówieśników i media.

Jedna choroba w miejsce drugiej

„Trzydzieści lat temu na pięciu mieszkańców Egiptu trzech cierpiało na schistosomatozę (bilharcjozę), wyniszczającą chorobę, którą wywołują pasożyty przenoszone przez wodne ślimaki” — donosi The Economist. Ryzyko infekcji udało się zmniejszyć dzięki specjalnym kampaniom propagującym stosowanie nowoczesnych leków. Jak się jednak okazuje, wskutek jednej z pierwszych kampanii prawdopodobnie „wystawiono miliony ludzi na niebezpieczeństwo zarażenia się wirusem wywołującym zapalenie wątroby typu C. Niewykluczone, że ta potencjalnie śmiertelna choroba zajmie miejsce schistosomatozy, stając się największym problemem zdrowotnym Egiptu”. Otóż igły używane do robienia zastrzyków przeciw bilharcjozie „stosowano wielokrotnie, lecz rzadko poddawano odpowiedniej sterylizacji. (...) Do roku 1988 uczeni nawet nie wiedzieli o przenoszonym przez krew wirusie wywołującym zapalenie wątroby typu C” — czytamy w tym czasopiśmie. Jak wynika z badań, w Egipcie jest teraz „najwięcej na świecie chorych na zapalenie wątroby typu C”. Nosicielami wirusa — który u 70 procent zainfekowanych powoduje przewlekłą chorobę, a u 5 procent śmierć — jest podobno około 11 milionów mieszkańców tego kraju, czyli mniej więcej co szósty. W artykule uznano to za „największe jak dotąd zakażenie chorobą wirusową spowodowane przez lekarzy”, po czym dodano: „Jedyną pociechę stanowi fakt, iż schistosomatoza uśmierciłaby znacznie więcej ludzi, gdyby nie zorganizowano specjalnych kampanii zakrojonych na szeroką skalę”.

Porzuceni piłkarze

„Przeszło 90 procent młodych afrykańskich piłkarzy werbowanych do francuskich klubów kończy jako nielegalni pracownicy pozbawieni jakiejkolwiek nadziei na integrację ze społeczeństwem Francji” — informuje paryska gazeta Marianne. Rząd tego kraju w oficjalnym dokumencie potępił pozbawionych skrupułów agentów podróżujących po całym świecie w poszukiwaniu „utalentowanych młodych piłkarzy”. Tysiące afrykańskich chłopców, w tym 300 poniżej 13 roku życia, zostało zwiedzionych wizją zawrotnej kariery sportowej. Z większością z nich żaden klub nie podpisuje oficjalnych kontraktów, toteż pozostają oni bez grosza. We wspomnianej gazecie zauważono: „Prawnicy reprezentujący piłkarzy mogą znacznie więcej powiedzieć o takich smutnych przypadkach niż o prawdziwych sukcesach”.

Zanieczyszczenie a plaga komarów

Prawdopodobnie z powodu zanieczyszczenia rzeki Chili, przepływającej przez Arequipę, jedno z największych miast Peru, pojawiły się kłopoty z dokuczliwymi owadami. Tamtejsi mieszkańcy, zmagający się z inwazją komarów, wyczerpali już zapasy środków przeciw insektom. Według wydawanej w Limie gazety El Comercio przyczyną plagi jest skażenie rzeki Chili chemikaliami. Toksyny zabiły wiele ropuch, które w tym rejonie „od lat stanowiły naturalną przeciwwagę biologiczną dla tych owadów” — czytamy we wspomnianej gazecie.

Zbyt czyste?

Jak informuje niemiecka gazeta Westfälische Nachrichten, naukowcy z pewnego instytutu we Freiburgu ustalili, iż dodatki antybakteryjne wchodzące w skład niektórych środków stosowanych w gospodarstwie domowym mogą być bezużyteczne lub nawet niebezpieczne. „Żaden z nich nie jest konieczny” — mówi profesor Franz Daschner, kierownik instytutu. „Mogą wręcz wyrządzić szkodę użytkownikowi”. Na przykład część tych produktów zawiera substancje o silnym działaniu alergennym. W artykule czytamy, że odzież, która nieładnie pachnie, należy po prostu wyprać, a nie traktować środkami antybakteryjnymi. Profesor Daschner zauważył: „Do codziennego sprzątania lub prania w zupełności wystarczają środki nieszkodliwe dla otoczenia”.

Pragnienie dopasowania się

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie władz wśród 500 angielskich nastolatków, młodzi ludzie „zmagają się z coraz silniejszą presją, by się dopasować do wyidealizowanych wzorców przedstawianych w reklamach i mediach” — czytamy w londyńskiej gazecie The Guardian. Dziewczęta na ogół rozładowują tego rodzaju napięcia, zwierzając się przyjaciółkom, natomiast chłopcom trudniej jest mówić o swych uczuciach, toteż wielu z nich wyraża gniew agresywnym zachowaniem lub dopuszcza się przestępstw. U chłopców walczących z brakiem poczucia własnej wartości oraz pogłębiającą się depresją ryzyko popełnienia samobójstwa jest trzykrotnie większe niż u dziewcząt w tym samym wieku. Z drugiej strony dziewczęta czterokrotnie częściej świadomie wyrządzają sobie krzywdę lub cierpią na zaburzenia apetytu, takie jak anoreksja i bulimia.

Egzamin, który doprowadza do szału

Jak podaje paryska gazeta International Herald Tribune, we Francji „od 1994 roku o 150 procent wzrosła liczba napaści słownych lub fizycznych, których ofiarami padło 500 egzaminatorów sprawdzających umiejętności osób ubiegających się o prawo jazdy”. Dwudziestominutowy egzamin zdaje mniej niż 60 procent kandydatów, z niepomyślnym wynikiem kończą go też niemal wszyscy eksterniści. Coraz częściej ci, którym się nie powiodło, wyładowują gniew na egzaminatorze, bijąc go pięściami lub wyciągając za włosy z samochodu. Pewnej egzaminatorce grożono nawet strzykawką z krwią rzekomo zarażoną wirusem wywołującym AIDS. Niedawno 23-letni mężczyzna strzelał do egzaminatora z pistoletu naładowanego gumowymi pociskami. Chcąc uniknąć tego rodzaju przemocy, egzaminatorzy proponują, by informacje o wynikach wysyłać pocztą.