Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

Współczesna medycyna — jak wysoko potrafi się wspiąć?

Współczesna medycyna — jak wysoko potrafi się wspiąć?

Współczesna medycyna — jak wysoko potrafi się wspiąć?

PRZECIĘTNE dziecko od najmłodszych lat wie, jak zerwać jabłko rosnące zbyt wysoko: trzeba stanąć na barkach kolegi. W medycynie dzieje się podobnie: nowe osiągnięcia naukowe wymagają poniekąd wspięcia się na barki wybitnych uczonych, którzy wcześniej zajmowali się daną dziedziną.

Do takich sław dawniejszych czasów należą między innymi Hipokrates i Pasteur; wśród nieco mniej znanych wymienić można Vesaliusa i Mortona. Co zawdzięcza im nowożytna medycyna?

W starożytności sztuka leczenia często nie miała charakteru dziedziny naukowej, lecz sprowadzała się do przesądów i rytuałów religijnych. Doktor Felix Marti-Ibañez w książce The Epic of Medicine (Dzieje medycyny) pisze: „Walka z chorobami (...) polegała w Mezopotamii na uprawianiu praktyk medyczno-religijnych, wierzono bowiem, że choroba jest karą zesłaną przez bogów”. Również egipska medycyna, która rozwinęła się nieco później, tkwiła korzeniami w religii. Toteż od zarania dziejów lekarza otaczał szacunek o podłożu religijnym.

Doktor Thomas A. Preston w książce The Clay Pedestal (Gliniany cokół) zauważa: „Na sztuce lekarskiej trwałym piętnem, sięgającym naszych czasów, odcisnęły się rozliczne wierzenia starożytnych. Zaliczało się do nich przekonanie, że chory nie ma żadnej kontroli nad swym stanem, a cała nadzieja powrotu do zdrowia leży w magicznej mocy lekarza”.

Zakładanie fundamentów

Z biegiem czasu zabiegi lecznicze coraz mocniej podbudowane były wiedzą naukową. Za najwybitniejszego lekarza starożytności uchodzi Hipokrates, urodzony około 460 roku p.n.e. na greckiej wyspie Kos. Zwie się go ojcem zachodniej medycyny. Oparł ją na zasadach racjonalnych. Odrzucił pogląd, jakoby choroba była karą zesłaną przez bóstwo; dowiódł, że ma ona przyczyny naturalne. Na przykład padaczkę dłuższy czas nazywano chorobą świętą, wierzono bowiem, że mogą ją uleczyć tylko bogowie. Natomiast Hipokrates twierdził: „Co do choroby zwanej Świętą: wydaje się, że bynajmniej nie jest ona bardziej świętą lub zależną od bogów niż inne choroby, lecz rodzi się z naturalnej przyczyny”. Hipokrates to również pierwszy znany lekarz, który obserwował objawy różnych schorzeń i opisywał je celem dalszych badań, jak też dla potrzeb diagnostyki.

Minęły wieki i w roku 129 n.e. w Grecji przyszedł na świat Galen. Medyk ów także zasłynął z prowadzenia odkrywczych badań. Na podstawie sekcji ciał ludzkich i zwierzęcych zredagował podręcznik anatomii, będący w użyciu całe stulecia po nim! Dopiero Andreas Vesalius, urodzony w 1514 roku w Brukseli, napisał dzieło De humani corporis fabrica libri septem, poświęcone anatomii człowieka, które podważało sporo teorii Galena, toteż wywołało burzę sprzeciwów. A jednak stało się podstawą nowoczesnej anatomii. Jak zauważono w książce Die Großen (Wielcy) pod redakcją Kurta Fassmanna, Vesalius to „w dziedzinie medycyny jeden z najwybitniejszych uczonych wszech czasów”.

Później obalone zostały również poglądy Galena na serce i krwiobieg. * Angielski lekarz William Harvey przez wiele lat przeprowadzał sekcje różnych ssaków i ptaków. Badał funkcjonowanie zastawek, mierzył objętość krwi w komorach serca i szacunkowo określił jej objętość w całym ciele. Swoje obserwacje dotyczące krążenia krwi opublikował w roku 1628 w rozprawie Exercitatio anatomica de motu cordis et sanguinis in animalibus. Spotkał się z krytyką i sprzeciwem, atakowano go i znieważano. Niemniej jego odkrycia miały przełomowe znaczenie dla medycyny — pozwoliły zrozumieć działanie układu krwionośnego!

Z cyrulika chirurg

Wielki postęp dokonał się również w chirurgii. W średniowieczu zabiegów chirurgicznych dokonywali nierzadko cyrulicy (balwierze). Za ojca współczesnej chirurgii zwykle uważa się żyjącego w XVI wieku Francuza Ambrożego Parégo. Był prekursorem nowożytnej chirurgii, a zarazem nadwornym lekarzem czterech królów francuskich. Wynalazł wiele narzędzi chirurgicznych.

W XIX wieku do największych zmartwień chirurga należał w dalszym ciągu ból towarzyszący zabiegom, gdyż nie znano metod uśmierzania go. Ale w roku 1846 chirurg stomatolog William Morton wprowadził do chirurgii powszechne stosowanie znieczulenia. *

W roku 1895 niemiecki fizyk Wilhelm Roentgen przypadkowo odkrył niezwykłe zjawisko: w czasie badań nad elektrycznością stwierdził istnienie promieni przenikających przez ciało, lecz nie przez kości. Ponieważ nie znał ich źródła, nazwał je promieniami X. Według pewnej książki Roentgen powiedział do żony: „Ludzie będą mówić: Roentgen zwariował” (Die Großen Deutschen). Niektórzy rzeczywiście tak twierdzili. Niemniej wykrycie owego promieniowania stanowiło przełom w chirurgii. Lekarze mogli teraz zaglądać w głąb ciała bez konieczności rozcinania tkanek.

Zwalczanie chorób

Przez wieki choroby zakaźne (na przykład ospa) co jakiś czas przybierały postać epidemii, budząc paniczny strach i dziesiątkując społeczeństwo. Autorem pierwszego dokładnego (z lekarskiego punktu widzenia) opisu ospy był Razes, Pers żyjący na przełomie IX i X wieku n.e., często wymieniany jako najwybitniejszy lekarz tamtej epoki w krajach kultury arabskiej. Upłynęło jednak wiele stuleci, zanim brytyjski lekarz Edward Jenner wynalazł metodę zwalczania tej choroby. Zauważył, że dzięki przebyciu ospy krowiej (choroby przebiegającej łagodnie) organizm staje się odporny na ospę prawdziwą. Obserwacja ta stała się podstawą wynalezienia szczepionki przeciwospowej, do której Jenner wykorzystał wydzieliny skórne z miejsc chorobowo zmienionych w przebiegu ospy krowiej. Był rok 1796. Jak innych odkrywców, także Jennera krytykowano i zwalczano. Ale zapoczątkowane przez niego szczepienia ochronne pozwoliły stopniowo pokonać ospę i wyposażyły medycynę w nowe, bardzo skuteczne narzędzie.

Francuz Ludwik Pasteur wprowadził szczepienia przeciwko wściekliźnie i wąglikowi. Dowiódł też, że kluczową rolę w wywoływaniu chorób odgrywają drobnoustroje. W roku 1882 Robert Koch wykrył zarazek gruźlicy, którą pewien historyk nazwał „zabójcą numer jeden wśród chorób grasujących w XIX wieku”. Około roku później Koch zidentyfikował zarazek cholery. W czasopiśmie Life napisano: „Odkrycia Pasteura i Kocha stworzyły podstawy mikrobiologii, jak również umożliwiły postęp w immunologii, higienie oraz kształtowaniu warunków sanitarnych, co w większym stopniu przyczyniło się do wzrostu średniej długości życia niż wszelkie pozostałe zdobycze naukowe minionego tysiąclecia”.

Medycyna XX wieku

To właśnie na barkach tych — i wielu innych — znakomitych uczonych stała medycyna u progu XX wieku. Od tego czasu postęp nauk medycznych nabrał oszałamiającego tempa: zaczęto leczyć cukrzycę insuliną, raka chemioterapią, zaburzenia funkcjonowania gruczołów dokrewnych hormonami, gruźlicę antybiotykami, pewne postacie zimnicy chlorochiną, a prócz tego stosować dializę w schorzeniach nerek, dokonywać operacji na otwartym sercu i transplantacji narządów; wprowadzono też mnóstwo innych metod.

Ale czy na początku XXI wieku nauka ta bliska jest osiągnięcia wspomnianego celu, a mianowicie zagwarantowania „wszystkim ludziom na świecie zadowalającej jakości zdrowia”?

Nieosiągalny cel?

Dziecko musi się w końcu przekonać, że choć się wdrapie na barki kolegi, nie zerwie wszystkich jabłek z drzewa. Część najdorodniejszych owoców jest na wierzchołku jabłoni, wciąż poza zasięgiem jego rąk. Podobnie medycyna chlubi się ciągłym postępem — pnie się wyżej i wyżej. Jednak osiągnięcie najszlachetniejszego celu, którym jest zdrowie dla każdego, ciągle pozostaje odległe jak szczyt drzewa.

Wprawdzie w roku 1998 Komisja Europejska ogłosiła, że „Europejczycy nigdy dotąd nie cieszyli się tak dobrym zdrowiem i długim życiem”, jednak w tym samym raporcie przyznano też: „Co piąty człowiek umrze przedwcześnie, przed ukończeniem 65 roku życia. Około 40% tych zgonów będzie następstwem raka, a jakieś 30% — chorób serca i naczyń (...) Konieczna jest ochrona przed nowymi niebezpieczeństwami grożącymi naszemu zdrowiu”.

W listopadzie 1998 roku niemieckie pismo Gesundheit poinformowało, że wzrasta prawdopodobieństwo zarażenia się takimi chorobami, jak cholera i gruźlica. Dlaczego wzrasta? Antybiotyki „tracą skuteczność. Coraz więcej bakterii wykazuje oporność co najmniej na jeden powszechnie stosowany lek; liczne inne wykazują oporność wielolekową”. Powracają stare choroby, na domiar złego pojawiają się nowe, na przykład AIDS. W niemieckim biuletynie farmaceutycznym Statistics ’97 podkreślono: „Nieznane są dotąd sposoby leczenia przyczyn aż dwóch trzecich spośród wszystkich opisanych chorób, których jest blisko 20 000”.

Ratunek w terapii genowej?

Oczywiście wciąż opracowuje się nowe terapie. Spore nadzieje na poprawę zdrowia wiąże się z inżynierią genetyczną. Kiedy w USA w latach dziewięćdziesiątych ogłoszono wyniki eksperymentów takich lekarzy, jak profesor W. French Anderson, terapię genową okrzyknięto „najbardziej obiecującą dziedziną badań medycznych”. Według książki Heilen mit Genen (Uzdrawianie genami) dzięki terapii genowej „przed medycyną najprawdopodobniej otwierają się niebywałe perspektywy rozwoju. Chodzi tu zwłaszcza o możliwość leczenia chorób dotychczas nieuleczalnych”.

Uczeni liczą na to, że przez wprowadzenie genów korygujących będzie można leczyć wrodzone choroby genetyczne. Może nawet uda się pobudzić szkodliwe komórki (na przykład rakowe) do samozagłady. Stosuje się już diagnostykę genetyczną w celu określenia predyspozycji do pewnych chorób. Przypuszcza się, że medycyna pójdzie teraz w kierunku dostosowywania leków do genotypu danego człowieka. Zdaniem pewnego wybitnego badacza bliski jest dzień, kiedy leczenie będzie polegać na „postawieniu pacjentowi diagnozy, a następnie wstrzyknięciu mu odpowiedniego segmentu nici DNA”.

Jednak nie każdy jest przekonany, że terapia genowa stanie się „cudowną pigułką” przyszłości. Z sondaży wynika, że niektórzy mogą sobie nie życzyć analizowania ich genotypu. Słyszy się też obawy przed terapią genową jako niebezpieczną ingerencją w procesy naturalne.

Czas pokaże, czy inżynieria genetyczna oraz zastosowanie w medycynie innych wyrafinowanych zdobyczy naukowych rzeczywiście sprosta tym wygórowanym oczekiwaniom. Ale warto wystrzegać się hurraoptymizmu. Doktor Thomas A. Preston opisuje w książce The Clay Pedestal dobrze znany cykl: „Pojawia się nowa terapia, entuzjastycznie witana na konferencjach medycznych i łamach pism fachowych. Jej twórcy święcą triumfy w swoim środowisku. Media obwieszczają sukces. Mija jednak początkowa euforia, której towarzyszyło przytaczanie mnóstwa niepodważalnych dowodów na skuteczność tej rzekomo cudownej terapii, a zaczyna się okres poddawania jej coraz ostrzejszej krytyce, trwający od kilku miesięcy do kilkudziesięciu lat. Raptem pojawia się nowy idealny środek zaradczy i niemal z dnia na dzień wypiera poprzednią metodę, która teraz szybko odchodzi w zapomnienie, uznana za bezwartościową”. Rzeczywiście, nie brakuje metod dziś przez większość lekarzy odrzucanych jako nieskuteczne, a przecież jeszcze do niedawna zaliczanych do standardowych.

Choć obecnie profesji lekarskiej nie przypisuje się już charakteru religijnego, dalej jednak wielu ludzi upatruje w niej źródło mocy niemalże boskiej, gdyż są przekonani, że wynalezienie przez medycynę remedium na wszelkie choroby to tylko kwestia czasu. Ale fakty temu przeczą. W książce How and Why We Age (Jak i dlaczego się starzejemy) dr Leonard Hayflick pisze: „W roku 1900 aż 75 procent obywateli USA nie dożywało sześćdziesięciu pięciu lat. Dzisiaj te dane statystyczne niemal się odwróciły: około 70 procent żyje dłużej niż sześćdziesiąt pięć lat”. Co spowodowało tak znaczny wzrost przeciętnej długości życia? Doktor Hayflick wyjaśnia, iż należy to przypisać „przede wszystkim spadkowi umieralności niemowląt”. A teraz wyobraźmy sobie, że medycyna zdoła zlikwidować główne przyczyny umierania w podeszłym wieku: choroby serca, nowotwory i udar mózgu. Czy stanie się to przepustką do nieśmiertelności? Bynajmniej. Zdaniem uczonego gdyby się to udało, „większość ludzi dożywałaby około stu lat”. Kontynuuje: „Ci stulatkowie i tak dalecy byliby od nieśmiertelności. Na co by umierali? Po prostu stawaliby się coraz słabsi, czego konsekwencją byłby zgon”.

Zatem pomimo najszczerszych wysiłków medycyny wyeliminowanie śmierci wciąż jest poza jej zasięgiem. Dlaczego? Czy dobre zdrowie dla wszystkich to cel zupełnie nierealny?

[Przypisy]

^ ak. 9 Jak informuje The World Book Encyclopedia, Galen sądził, że w wątrobie strawiony pokarm zamienia się w krew, która płynie stamtąd do pozostałych części ciała, po czym zostaje wchłonięta.

^ ak. 12 Zobacz artykuł „Od bólu do znieczulenia”, zamieszczony w Przebudźcie się! z 22 listopada 2000 roku.

[Napis na stronie 4]

„Na sztuce lekarskiej trwałym piętnem, sięgającym naszych czasów, odcisnęły się rozliczne wierzenia starożytnych” (The Clay Pedestal).

[Ilustracje na stronach 4, 5]

Hipokrates, Galen i Vesalius położyli fundamenty pod współczesną medycynę

[Prawa własności]

Grecka wyspa Kos

Dzięki uprzejmości National Library of Medicine

Drzeworyt Jana Stevena von Kalkara przedstawiający A. Vesaliusa (z Meyer’s Encyclopedic Lexicon)

[Ilustracje na stronie 6]

Ambroży Paré, nadworny chirurg (cyrulik) czterech królów francuskich, prekursor nowożytnej chirurgii

Perski medyk Razes (po lewej) i brytyjski lekarz Edward Jenner (po prawej)

[Prawa własności]

Paré i Razes: dzięki uprzejmości National Library of Medicine

Z książki Great Men and Famous Women

[Ilustracja na stronie 7]

Ludwik Pasteur dowiódł, że przyczyną chorób są drobnoustroje

[Prawa własności]

© Institut Pasteur

[Ilustracje na stronie 8]

Gdyby nawet udało się wyeliminować główne przyczyny śmierci, w dalszym ciągu byłaby ona nieuchronną konsekwencją starości