Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

Dawanie świadectwa aż po krańce ziemi — część 3

Dawanie świadectwa aż po krańce ziemi — część 3

Rozdział 22

Dawanie świadectwa aż po krańce ziemi — część 3

Na stronach od 444 do 461 opisano rozwój ogólnoświatowego dzieła głoszenia orędzia o Królestwie w latach 1935-1945. Rok 1935 okazał się niezwykle ważny, gdyż w owym czasie zrozumiano, kim jest lud wielki, inaczej wielka rzesza z Księgi Objawienia 7:9. W związku ze zgromadzaniem tej grupy Świadkowie Jehowy zaczęli pojmować, że Biblia wyznacza im dzieło zakrojone na nie spotykaną dotąd skalę. Jak je wykonywali, gdy narody uwikłały się w drugą wojnę światową, a w większości krajów obłożono zakazem ich działalność lub wydawaną przez nich literaturę biblijną?

W LATACH trzydziestych Świadkowie Jehowy pełnili służbę kaznodziejską z myślą o tym, by dotrzeć z orędziem Królestwa do jak największej liczby osób. Jeśli napotykali ludzi okazujących wyjątkowe zainteresowanie, czasami potrafili do późna w nocy zaspokajać ich głód duchowy, objaśniając im prawdy zawarte w Biblii i odpowiadając na pytania. Na ogół jednak przedstawiali tylko krótki wstęp, mający rozbudzić zainteresowanie domowników, po czym resztę dopowiadała literatura lub wykłady publiczne oparte na Piśmie Świętym. Głosiciele mieli informować ludzi i rozsiewać ziarna prawdy o Królestwie.

Usilne starania, by z dobrą nowiną dotrzeć do wielu osób

Dzieło głoszenia wykonywano w poczuciu, że czas nagli. Kiedy na przykład w zaraniu lat trzydziestych Armando Menazzi z Cordoby w Argentynie przeczytał broszury Piekło oraz Gdzie są umarli?, jasno przedstawiające prawdę biblijną, przystąpił do zdecydowanego działania (Ps. 145:20; Kazn. 9:5; Dzieje 24:15). Pod wpływem zdobytej wiedzy oraz gorliwości, jaką dostrzegał u Nicolása Argyrósa, sprzedał warsztat samochodowy i zaczął z oddaniem krzewić prawdę w charakterze pioniera. Później, na początku lat czterdziestych, za radą brata Menazziego Świadkowie z Cordoby kupili stary autobus, wstawili do niego łóżka i w dziesięć (lub więcej) osób odbywali nim podróże ewangelizacyjne, trwające tydzień, dwa tygodnie, a nawet trzy miesiące. Ponieważ wyprawy te były wcześniej planowane, mogli brać w nich udział różni członkowie zboru — zarówno bracia, jak i siostry. Każdy uczestnik otrzymywał określone zadanie — sprzątał, gotował, polował lub łowił ryby. Głosząc od domu do domu, ta gorliwa grupa dawała świadectwo co najmniej w dziesięciu prowincjach argentyńskich mieszkańcom miast, wiosek oraz porozrzucanych farm.

Podobnego ducha przejawiali głosiciele w Australii. Wprawdzie świadczyli przede wszystkim w gęsto zaludnionych miastach na wybrzeżu, ale nie szczędzili też starań, by mogli ich usłyszeć ludzie na terenach oddalonych. Dnia 31 marca 1936 roku Arthur Willis i Bill Newlands wyruszyli w głąb kraju, pokonując ponad 19 700 kilometrów, aby dotrzeć do mieszkańców farm (stacji), na których hodowano owce i bydło. Znaczna część ich trasy wiodła ścieżkami przez bezdrzewną pustynię, gdzie panował dokuczliwy skwar i szalały burze piaskowe. Mimo to parli naprzód. Gdy tylko napotkali osobę okazującą zainteresowanie, odtwarzali z płyt wykłady biblijne i pozostawiali literaturę. Kilka razy dołączał do nich John E. (Ted) Sewell, który później zgłosił się do służby w Azji Południowo-Wschodniej.

Australijski oddział Towarzystwa sprawował nadzór nad obszarem rozciągającym się daleko poza ten kontynent. Jego teren obejmował Chiny oraz państwa i archipelagi leżące między Tahiti na wschodzie a oddaloną o 13 700 kilometrów Birmą (obecna Mianma) na zachodzie. W rejonie tym znajdowały się takie kraje, jak Hongkong, Indochiny (obecnie Kambodża, Laos i Wietnam), Holenderskie Indie Wschodnie (do których między innymi należały wyspy: Sumatra, Jawa oraz Borneo), Nowa Zelandia, Syjam (obecna Tajlandia) i Malaje. Nadzorca australijskiego oddziału, Alexander MacGillivray, będący z pochodzenia Szkotem, nieraz zapraszał do swego biura jakiegoś gorliwego młodego pioniera i pokazując mu mapę terenu obsługiwanego przez oddział, pytał: „Czy nie chciałbyś zostać misjonarzem?” Następnie wskazywał na rejon, w którym wcale lub prawie wcale nie prowadzono działalności kaznodziejskiej, i dociekał dalej: „A może chciałbyś zainicjować tam dzieło głoszenia?”

Na początku lat trzydziestych część tych pionierów wykonała już sporo pracy w Holenderskich Indiach Wschodnich (dzisiejsza Indonezja) i w Singapurze. W roku 1935 wybrał się z nimi w podróż żaglowcem Lightbearer (Nosiciel światła) Nowozelandczyk Frank Dewar i dotarł aż do Singapuru. Zanim łódź wyruszyła w dalszą drogę ku północno-zachodnim wybrzeżom Malajów, kapitan Eric Ewins powiedział: „Frank, już dalej nie możemy cię podwieźć. Wybrałeś Syjam, więc wysiadaj”. Ale brat Dewar niemal zupełnie zapomniał o celu swej wyprawy. Bardzo polubił służbę z załogą tej łodzi. Teraz zdany był na własne siły.

Postanowił zatrzymać się w Kuala Lumpurze, by zarobić na dalszą podróż, ale tam niestety uległ wypadkowi — gdy jechał na rowerze, potrąciła go ciężarówka. Kiedy odzyskał siły, miał w kieszeni zaledwie pięć dolarów, niemniej wsiadł do pociągu jadącego z Singapuru do Bangkoku. Przekonany, iż Jehowa zaspokoi jego potrzeby, kontynuował służbę. Wprawdzie w roku 1931 głosił krótko w Syjamie Claude Goodman, ale gdy Frank przyjechał do tego kraju w lipcu 1936 roku, nie było tam Świadków, którzy mogliby wyjść na jego powitanie. Jednakże w ciągu kilku następnych lat w dziele głoszenia pomagały mu różne osoby — Willy Unglaube, Hans Thomas i Kurt Gruber z Niemiec oraz Ted Sewell z Australii. Rozpowszechniali dużo publikacji biblijnych, tyle że większość po angielsku, chińsku i japońsku.

Kiedy bracia wysłali do Biura Głównego Towarzystwa Strażnica list informujący, iż potrzebują literatury w języku tajskim, ale nie mają tłumacza, brat Rutherford odpisał: „To nie ja, tylko wy jesteście w Tajlandii. Zawierzcie Jehowie i pilnie pracujcie, a znajdziecie tłumacza”. I faktycznie znaleźli. Po stronie prawdy opowiedziała się Chomchai Inthaphan, była dyrektorka prezbiteriańskiej szkoły dla dziewcząt w mieście Cziang Mai, i do roku 1941 przekładała publikacje biblijne na język tajski.

Tydzień po tym, jak Frank Dewar zaczął głosić w Bangkoku, Frank Rice, który zainicjował dzieło Królestwa na Jawie (należącej obecnie do Indonezji), otrzymał nowy przydział do ówczesnych Indochin Francuskich. Podobnie jak na poprzednim terenie głosił wśród ludzi mówiących po angielsku, a zarazem uczył się miejscowego języka. Po opracowaniu Sajgonu (obecne Miasto Ho Szi Mina) przez pewien okres udzielał lekcji angielskiego, by zarobić na stary samochód, którym mógłby dotrzeć na północ kraju. Nie zależało mu na własnej wygodzie, lecz na sprawach Królestwa (Hebr. 13:5). Kiedy nabył ów pojazd, wyruszył do Hanoi, dając świadectwo we wszystkich napotkanych po drodze miasteczkach, wioskach i samotnych domostwach.

Śmiałe głoszenie orędzia

Aby rozbudzić zainteresowanie orędziem Królestwa i uzmysłowić ludziom potrzebę zdecydowanego działania, Świadkowie w wielu krajach korzystali ze środków, które przyciągały wzrok. W roku 1936 w szkockim mieście Glasgow zaczęli reklamować wykłady kongresowe, obnosząc plakaty i rozpowszechniając ulotki w dzielnicach handlowych. Dwa lata później, w roku 1938, w związku ze zgromadzeniem w Londynie wprowadzono inną metodę przykuwającą uwagę. Nathan H. Knorr i Albert D. Schroeder, późniejsi członkowie Ciała Kierowniczego, poprowadzili przemarsz blisko 1000 Świadków przez centralną, handlową dzielnicę Londynu. Co drugi uczestnik pochodu niósł na sobie plakat zapowiadający wykład publiczny „Spojrzyj faktom w oczy”, który w Royal Albert Hall miał wygłosić brat J. F. Rutherford. Pozostałe osoby dźwigały tablice z napisem „Religia to sidło i oszustwo”. (W tamtym okresie pod pojęciem religii rozumiano wszelką formę wielbienia niezgodną ze Słowem Bożym, Biblią). Aby zneutralizować wrogie reakcje niektórych osób postronnych, w tym samym tygodniu wśród poprzednich haseł rozmieszczono następne: „Służ Bogu i Chrystusowi Królowi”. Chociaż dla wielu Świadków Jehowy uczestnictwo w tej działalności nie było łatwe, uważali je za gałąź służby dla Jehowy, za jeszcze jeden sprawdzian lojalności wobec Niego.

Nie każdemu podobało się śmiałe głoszenie orędzia przez Świadków Jehowy. Duchowni w Australii i Nowej Zelandii wywierali nacisk na szefów rozgłośni radiowych, by usunęli z programu wszystkie audycje, które finansowali Świadkowie Jehowy. Kiedy w kwietniu 1938 roku brat Rutherford zmierzał do Australii, by wygłosić przemówienie radiowe, urzędnicy państwowi ulegli owym wpływom i zerwali umowę o udostępnienie ratusza w Sydney oraz nadajników radiowych. Szybko wynajęto obiekty sportowe w tym mieście, a ponieważ prasa szeroko informowała o sprzeciwianiu się wizycie brata Rutherforda, na jego wykład przyszła jeszcze większa rzesza słuchaczy. Gdy przy innych okazjach Świadkom nie pozwolono skorzystać z urządzeń radiofonicznych, nadawali duży rozgłos zebraniom, na których przemówienia brata Rutherforda odtwarzano z gramofonu.

Duchowni w Belgii nakłaniali dzieci do obrzucania Świadków kamieniami, sami zaś chodzili po domach, by zbierać rozpowszechniane przez nich publikacje. Ale niektórym wieśniakom podobało się to, czego nauczali Świadkowie Jehowy. Wielu mawiało: „Zostawcie mi kilka broszur. Kiedy przyjdzie ksiądz, dam mu na odczepnego jedną, a resztę zatrzymam do przeczytania”.

Niemniej w następnych latach sprzeciw wobec Świadków Jehowy oraz krzewionego przez nich orędzia Królestwa jeszcze przybrał na sile.

Głoszenie w ogarniętej wojną Europie pomimo prześladowań

Ponieważ Świadkowie Jehowy nie chcieli się wyrzec swej wiary ani zaniechać głoszenia, tysiące ich współwyznawców w Austrii, Belgii, Francji, Holandii i Niemczech trafiło do więzień lub do hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Traktowano ich tam niezwykle brutalnie. Głosiciele przebywający jeszcze na wolności dalej pełnili służbę, zachowując jednak ostrożność. Na ogół pracowali z samą Biblią, a inne publikacje proponowali wyłącznie wówczas, gdy ponownie zachodzili do osób zainteresowanych. Aby uniknąć aresztowania, Świadkowie odwiedzali jedno mieszkanie w domu wielorodzinnym, a następnie szli do innego budynku, lub też pukali tylko do jednego domku na danej ulicy i później przenosili się na drugą. Ale nigdy nie obawiali się dawać świadectwa.

Dnia 12 grudnia 1936 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy po tym, jak w ramach ogólnokrajowej akcji mającej zahamować działalność kaznodziejską gestapo aresztowało tysiące Świadków i osób zainteresowanych, głosiciele w Niemczech sami przeprowadzili pewną kampanię. Na terenie całego kraju błyskawicznie rozpowszechnili dziesiątki tysięcy rezolucji, pozostawiając je w skrzynkach na listy lub pod drzwiami mieszkań. W oświadczeniu tym wyrazili protest przeciw brutalnemu traktowaniu ich chrześcijańskich braci i sióstr. W godzinę po rozpoczęciu akcji policja zaczęła zawzięcie ścigać dystrybutorów, ale w całym kraju ujęto nie więcej niż kilkanaście osób.

Władze hitlerowskie były zaskoczone, że pomimo wszelkich kroków poczynionych w celu stłumienia dzieła, zdołano przeprowadzić taką kampanię. Prócz tego zaczęto się obawiać społeczeństwa. Dlaczego? Otóż gdy policjanci oraz inni umundurowani funkcjonariusze chodzili po domach i pytali mieszkańców, czy dostali taką ulotkę, ludzie na ogół zaprzeczali. Większość faktycznie jej nie otrzymała, bo w każdym budynku pozostawiono jedynie dwa lub trzy egzemplarze. Nie wiedząc o tym, policja sądziła, iż rezolucje dotarły do wszystkich mieszkań.

W następnych miesiącach naziści głośno wypierali się czynów zarzucanych im w owej rezolucji. Stąd też 20 czerwca 1937 roku Świadkowie pozostający jeszcze na wolności rozprowadzili kolejny dokument — list otwarty, zawierający niezwykle szczegółowy opis prześladowań, daty, miejsca oraz nazwiska funkcjonariuszy. Ujawnienie tych faktów, jak również okoliczność, że Świadkowie zdołali rozpowszechnić ów list na taką skalę, wywołały wśród gestapowców ogromną konsternację.

Podobne zdecydowanie w dawaniu świadectwa przebija z licznych przeżyć rodziny Kusserowów z miejscowości Bad Lippspringe w Niemczech. Na przykład kiedy hitlerowcy publicznie stracili w Münsterze Wilhelma Kusserowa, ponieważ nie chciał się wyrzec swej wiary, jego matka, Hilda, natychmiast pojechała do więzienia i zażądała wydania zwłok syna, żeby go pochować. Powiedziała rodzinie: „Damy wielkie świadectwo ludziom, którzy go znali”. Podczas uroczystości pogrzebowych ojciec Wilhelma, Franz, wyraził w modlitwie wiarę w miłościwe postanowienia Jehowy. Karl-Heinz, brat zmarłego, przedstawił nad grobem pokrzepiające myśli z Biblii. Nie uszło im to bezkarnie, ale dla nich najważniejsze było przysparzanie czci Jehowie przez świadczenie o Jego imieniu i Królestwie.

Kiedy w Holandii prześladowania spowodowane wojną zaczęły przybierać na sile, tamtejsi Świadkowie, kierując się rozwagą, postanowili inaczej organizować zebrania. Odtąd urządzano je wyłącznie w domach prywatnych i w grupach liczących najwyżej dziesięć osób. Często zmieniano miejsca spotkań. Każdy Świadek chodził na zebrania tylko z własną grupą i nawet zaufanemu przyjacielowi nie wyjawiał, gdzie się ona zbiera. Gdy w tamtym okresie wojna zmusiła sporo osób do opuszczenia domów, Świadkowie Jehowy zorientowali się, iż ludzie pilnie potrzebują krzepiącego orędzia, zawartego jedynie w Słowie Bożym, toteż odważnie im je przekazywali. Ale w liście z Biura Oddziału przypomniano braciom o ostrożności, jaką przy różnych okazjach zachowywał Jezus wobec przeciwników (Mat. 10:16; 22:15-22). Kiedy więc głosiciele natrafili na osobę wrogo nastawioną, dokładnie notowali jej adres i następnym razem dany teren opracowywano ze zdwojoną ostrożnością.

Podczas okupacji niemieckiej sporo wycierpieli mieszkańcy Grecji. Jednakże najbardziej okrutne traktowanie spotkało tamtejszych Świadków Jehowy, a to na skutek złośliwych oszczerstw duchowieństwa greckiego Kościoła prawosławnego, które podjudzało przeciwko nim policję i sądy. Wielu Świadków pozbawiono wolności, wywieziono z rodzinnych stron do odległych wiosek lub przetrzymywano w ciężkich warunkach na jałowych wyspach. Niemniej dawanie świadectwa w tym kraju nie ustało (por. Dzieje 8:1, 4). Głosiciele często przysiadali się do ludzi na ławeczkach w parkach lub w ogrodach publicznych i opowiadali im o Królestwie Bożym. Jeżeli ktoś okazał szczere zainteresowanie, wypożyczano mu którąś z drogocennych publikacji biblijnych. Gdy ją zwrócił, była ponownie wykorzystywana. Wielu miłośników prawdy chętnie przyjmowało pomoc Świadków i nawet zaczynało z nimi głosić dobrą nowinę, mimo iż sprowadzało tym na siebie zajadłe prześladowania.

Odwaga i wytrwałość Świadków wynikała w dużej mierze z odżywiania się pokarmem duchowym. Chociaż w ogarniętej wojną Europie zapasy publikacji do rozpowszechniania niemal się wyczerpały, braciom dalej udawało się przekazywać sobie z rąk do rąk krzepiące wiarę pomoce do studiowania przygotowywane przez Towarzystwo. W Austrii powielaniem i rozprowadzaniem owych materiałów, które przemycano z Czechosłowacji, Szwajcarii oraz z Włoch, zajmowali się z narażeniem życia August Kraft, Peter Gölles, Ludwig Cyranek, Therese Schreiber oraz wiele innych osób. W Holandii pewien życzliwy strażnik więzienny wyświadczył przysługę Arthurowi Winklerowi, zdobywając dla niego Biblię. Pomimo licznych przeszkód stawianych przez wrogów pokrzepiające wody prawdy biblijnej zawarte w Strażnicy docierały nawet do Świadków zamkniętych w niemieckich obozach zagłady.

Więzienia i obozy koncentracyjne nie powstrzymały Świadków Jehowy od dawania świadectwa. Pozbawiony wolności apostoł Paweł napisał z Rzymu: „Cierpię zło aż do więzów więziennych (...) Niemniej słowo Boże nie jest związane” (2 Tym. 2:9). Sprawdziło się to również podczas drugiej wojny światowej na Świadkach Jehowy w Europie. Obserwując ich postępowanie, niektórzy strażnicy zadawali im pytania, a kilku zostało naszymi braćmi, choć utraciło przez to wolność. Sporo więźniów osadzonych razem ze Świadkami pochodziło z krajów, gdzie do tamtej pory prawie nie głoszono dobrej nowiny, na przykład z Rosji. Po wojnie niektórzy z nich już jako Świadkowie Jehowy wrócili w rodzinne strony, gorąco pragnąc krzewić tam orędzie Królestwa.

Brutalne prześladowania oraz wojna totalna nie zdołały przeszkodzić w zapowiedzianym zbieraniu ludzi do wielkiego duchowego domu wielbienia Jehowy (Izaj. 2:2-4). W latach 1938-1945 w większości krajów europejskich grono osób publicznie uczestniczących w takim wielbieniu przez głoszenie o Królestwie Bożym znacznie się poszerzyło. W Finlandii, Francji, Szwajcarii oraz w Wielkiej Brytanii liczba Świadków wzrosła mniej więcej dwukrotnie. W Grecji ich szeregi powiększyły się prawie siedem razy, a w Holandii — dwanaście. Ale do końca 1945 roku nie nadeszły jeszcze informacje z Niemiec i z Rumunii, a sprawozdania z kilku innych krajów były niekompletne.

Świadczenie na innych kontynentach w czasie wojny

Podczas drugiej wojny światowej sporo wycierpieli również Świadkowie Jehowy na Dalekim Wschodzie. W Japonii i Korei byli aresztowani, bici i torturowani, ponieważ jako rzecznicy Królestwa Bożego, nie chcieli oddawać czci cesarzowi japońskiemu. Ostatecznie zostali zupełnie odcięci od współwyznawców w innych państwach. Dla wielu jedyną sposobność dania świadectwa stanowiło przesłuchanie lub proces sądowy. Pod koniec wojny publiczna działalność kaznodziejska Świadków Jehowy w tych krajach właściwie zamarła.

Kiedy pożoga wojenna ogarnęła Filipiny, Świadkowie nie chcieli popierać ani Japończyków, ani ruchu oporu, wskutek czego obie strony zaczęły ich prześladować. Aby uniknąć aresztowania, wielu braci opuściło domy. Ale przenosząc się z miejsca na miejsce, nie przestawali głosić — wypożyczali publikacje, dopóki je mieli, a później posługiwali się już tylko samą Biblią. Gdy front się cofnął, zdołali nawet przygotować kilka łodzi i przewozili nimi spore grupy głosicieli na wyspy, na których dotąd wcale lub prawie wcale nie dawano świadectwa.

W maju 1941 roku władze kolonialne obłożyły zakazem publikacje Świadków Jehowy w Birmie (obecna Mianma), a uczyniono to nie wskutek inwazji Japończyków, lecz pod presją duchownych Kościołów: anglikańskiego, katolickiego, metodystów i baptystów. Dwaj Świadkowie pracujący w stacji telegraficznej dowiedzieli się z pewnej depeszy, na co się zanosi, toteż szybko usunęli literaturę ze składu Towarzystwa, żeby ją uchronić przed konfiskatą. Następnie poczyniono starania, by sporą część tych publikacji przewieźć lądem do Chin.

W owym czasie rząd USA wysyłał Drogą Birmańską do Chin ciężarówki, którymi dostarczał tamtejszym władzom znaczne ilości sprzętu wojskowego. Bracia zabiegali o miejsce na jednej z nich, ale ich prośba została stanowczo odrzucona. Nie zdołali też zdobyć żadnego pojazdu w Singapurze. Ale Mick Engel, sprawujący nadzór nad magazynem literatury Towarzystwa w Rangunie (obecny Jangon), zwrócił się z tą sprawą do pewnego wysokiego urzędnika amerykańskiego i uzyskał zgodę na przewiezienie publikacji samochodami wojskowymi.

Kiedy Fred Paton i Hector Oates poprosili oficera nadzorującego konwój do Chin o przydzielenie miejsca, ten omal nie wpadł w furię. „Co takiego?!” — wrzasnął. „Jak mogę przeznaczyć cenne miejsce w ciężarówkach na wasze piśmidła, skoro nie mam czym zawieźć pilnie potrzebnych lekarstw i sprzętu wojskowego, który tu niszczeje pod gołym niebem?” Fred odczekał chwilę, po czym wyjął z teczki zezwolenie i pokazując je, podkreślił, że zignorowanie polecenia urzędników z Rangunu miałoby poważne konsekwencje. Oficer nie tylko zorganizował transport dwóch ton książek, lecz również oddał do dyspozycji braci małą ciężarówkę, kierowcę i zapas żywności. Wyruszyli z tym drogocennym ładunkiem na północny wschód niebezpieczną górską drogą do Chin. Głosili w mieście Paoszan, po czym udali się do Czungcing. Podczas rocznego pobytu w Chinach rozpowszechnili tysiące publikacji mówiących o Królestwie Jehowy. Osobiście dali świadectwo między innymi prezydentowi Czang Kaj-szekowi.

Tymczasem na skutek coraz częstszych bombardowań Birmy niemal wszyscy Świadkowie, z wyjątkiem trzech osób, opuścili ten kraj, przenosząc się głównie do Indii. Działalność owej trójki głosicieli była z konieczności ograniczona. Niemniej dalej świadczyli nieoficjalnie, a po wojnie ich wysiłki przyniosły plon.

Również w Ameryce Północnej Świadkowie Jehowy napotykali podczas wojny poważne przeszkody. Liczne ataki motłochu oraz sprzeczne z konstytucją nadużywanie lokalnych przepisów ogromnie utrudniały dzieło głoszenia. Za obstawanie przy chrześcijańskiej neutralności tysiące osób trafiło do więzień. Mimo to Świadkowie nie zwolnili tempa pracy od domu do domu. Co więcej, od lutego 1940 roku zaczęli proponować Strażnicę Pociechę (obecnie Przebudźcie się!) na ulicach dzielnic handlowych. Byli wręcz coraz gorliwsi. W latach 1938-1945 grono Świadków w USA i Kanadzie powiększyło się przeszło dwa razy, a liczba godzin, które poświęcili na publiczną służbę kaznodziejską, wzrosła trzykrotnie, choć prześladowano ich wtedy bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Rządy wielu krajów należących do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów (w Ameryce Północnej, Afryce, Azji, w basenie Morza Karaibskiego i w rejonie Pacyfiku) obłożyły zakazem działalność Świadków Jehowy albo ich publikacje. Tak było na przykład w Australii. Dnia 17 stycznia 1941 roku gubernator generalny wydał zarządzenie pozbawiające Świadków Jehowy prawa do urządzania zebrań religijnych oraz do rozpowszechniania, a nawet posiadania jakichkolwiek ich publikacji. Tamtejsze ustawodawstwo pozwalało jednak zaskarżyć ów zakaz, co też natychmiast uczyniono. Ale dopiero po dwóch latach sędzia Starke z Sądu Najwyższego uznał rozporządzenia, na podstawie których odebrano Świadkom wolność, za „arbitralne, kapryśne i despotyczne”. Sąd Najwyższy w pełnym składzie uchylił zakaz. Co do owego czasu robili Świadkowie Jehowy?

Wzorem apostołów Jezusa Chrystusa Świadkowie ‛byli bardziej posłuszni Bogu jako władcy niż ludziom’ (Dzieje 4:19, 20; 5:29). W dalszym ciągu głosili. Co więcej, w dniach od 25 do 29 grudnia 1941 roku zorganizowali zgromadzenie w Hargrave Park niedaleko Sydney, chociaż musieli pokonać wiele trudności. Gdy władze odmówiły przewiezienia pociągiem części delegatów, grupa z Australii Zachodniej wyposażyła swe pojazdy w wytwornice gazu opalane węglem drzewnym i wyruszyła w dwutygodniową podróż w poprzek kraju, z czego tydzień zajęła im przeprawa przez niegościnną równinę Nullarbor. Bracia bezpiecznie dotarli do celu i wysłuchali programu razem z 6000 innych osób. Rok później odbyło się kolejne zgromadzenie, ale tym razem zorganizowano je w 150 mniejszych grupach w siedmiu głównych miastach kraju i tylko mówcy przenosili się z miejsca na miejsce.

Kiedy w roku 1939 warunki w Europie się pogorszyły, niektórzy Świadkowie Jehowy będący kaznodziejami pełnoczasowymi ochotniczo zgłosili się do służby w innych krajach (por. Mat. 10:23; Dzieje 8:4). Trzech niemieckich pionierów ze Szwajcarii wysłano do Szanghaju w Chinach. Część wyjechała do Ameryki Południowej. Na przykład Otto Estelmann, który odwiedzał i wspierał zbory w Czechosłowacji, oraz Erich Kattner, usługujący przedtem w praskim biurze Towarzystwa Strażnica, zostali przeniesieni do Brazylii. Ich nowy przydział nie należał do łatwych. Stwierdzili, iż na niektórych terenach wiejskich Świadkowie wstają wcześnie i głoszą do siódmej rano, po czym kontynuują służbę polową późnym popołudniem. Brat Kattner wspomina, że podczas swych wędrówek często sypiał pod gołym niebem, a za poduszkę służyła mu torba z literaturą (por. Mat. 8:20).

W Europie bracia Estelmann i Kattner byli tropieni przez tajną policję hitlerowską. Czy po wyjeździe do Brazylii zaznali spokoju? Przeciwnie, ledwie upłynął rok, gdy z poduszczenia urzędników będących najwyraźniej sympatykami nazizmu zostali uwięzieni i przez dłuższy czas przetrzymywani w areszcie domowym. Świadkowie często spotykali się też ze sprzeciwem księży katolickich, ale nie ustawali w dziele zleconym im przez Boga. W dalszym ciągu docierali z dobrą nowiną do dużych i małych miast brazylijskich, których mieszkańcy jeszcze nie słyszeli orędzia Królestwa.

Z ogólnego przeglądu wynika, że w okresie drugiej wojny światowej rządy większości państw, w których działali Świadkowie Jehowy, obłożyły zakazem ich organizację albo wydawaną przez nich literaturę. W roku 1938 Świadkowie głosili w 117 krajach, ale podczas wojny (1939-1945) w przeszło 60 państwach zdelegalizowano ich organizację lub publikacje bądź też wydalono ich kaznodziejów. Nawet tam, gdzie nie zostali pozbawieni swobody działania, byli atakowani przez motłoch i nierzadko aresztowani. Mimo to głoszenie dobrej nowiny nie zamarło.

Wielka rzesza zaczyna być widoczna w Ameryce Łacińskiej

W lutym 1943 roku, w połowie wojny, przygotowując się do wykonywania dzieła po jej zakończeniu, Towarzystwo Strażnica otworzyło w stanie Nowy Jork Szkołę Gilead, przysposabiającą misjonarzy do służby na terenach zagranicznych. Jeszcze przed końcem owego roku 12 absolwentów tej szkoły zaczęło usługiwać na Kubie. Tamtejsze pole duchowe okazało się niezwykle urodzajne.

Ziarna prawdy biblijnej dotarły na Kubę już w roku 1910. Trzy lata później wygłosił tam wykład C. T. Russell. W 1932 roku przez radio w Hawanie przemawiał J. F. Rutherford, a jego wystąpienie retransmitowano w języku hiszpańskim. Wzrost był jednak niewielki. W owych czasach panował tam analfabetyzm i często spotykało się uprzedzenia na tle religijnym. Z początku zainteresowani wyłaniali się głównie wśród ludności anglojęzycznej, pochodzącej z Jamajki oraz z innych krajów. W roku 1936 było na Kubie zaledwie 40 głosicieli Królestwa. Ale sadzenie i nawadnianie ziaren prawdy o Królestwie zaczęło z czasem wydawać piękne owoce.

Pierwsi Kubańczycy dali się ochrzcić w roku 1934, a w ich ślady poszli inni. Począwszy od roku 1940 służbę od domu do domu w tym kraju wspierały codzienne audycje radiowe oraz śmiałe świadczenie na ulicach. Kiedy w roku 1943 przybyli na Kubę misjonarze wyszkoleni w Gilead, było tam 950 osób, które przyjęły dobrą nowinę i głosiły ją drugim, choć nie wszystkie czyniły to regularnie. W ciągu dwóch lat od przyjazdu misjonarzy nastąpił jeszcze bardziej dynamiczny wzrost. W roku 1945 na Kubie działało już 1894 Świadków Jehowy. Chociaż na ogół wywodzili się z religii głoszącej, że każdy, kto wiernie chodzi do kościoła, znajdzie się w niebie, to jednak ogromna większość tych, którzy zostali Świadkami Jehowy, skwapliwie uchwyciła się nadziei na życie wieczne w raju przywróconym na ziemi (1 Mojż. 1:28; 2:15; Ps. 37:9, 29; Obj. 21:3, 4). Tylko 1,4 procent z ich grona uznawało się za namaszczonych duchem braci Chrystusa.

Biuro Główne Towarzystwa udzieliło pomocy krajom Ameryki Łacińskiej w jeszcze inny sposób. Na początku 1944 roku przyjechali na Kubę N. H. Knorr, F. W. Franz, W. E. Van Amburgh i M. G. Henschel i przez dziesięć dni umacniali duchowo tamtejszych współwyznawców. W tym czasie w Hawanie odbyło się zgromadzenie, a ponadto przedstawiono w zarysie postanowienia, które służyły lepszemu koordynowaniu działalności kaznodziejskiej. W trakcie tej podróży bracia Knorr i Henschel udzielili również wsparcia duchowego Świadkom Jehowy w Gwatemali, Kostaryce oraz w Meksyku.

W latach 1945-1946 N. H. Knorr i F. W. Franz odwiedzili 24 państwa leżące między Meksykiem a południowym krańcem Ameryki Południowej oraz w basenie Morza Karaibskiego; podczas tych podróży przemawiali do tamtejszych Świadków i z nimi współpracowali. Spędzili w tej części globu pięć miesięcy, służąc pomocą i udzielając życzliwych wskazówek. W niektórych miejscach spotkali się jedynie z garstką zainteresowanych. Osobiście pomogli zorganizować pierwsze zbory w stolicy Peru, Limie, i w Caracas w Wenezueli, wprowadzając regularne zebrania i zbiórki do służby polowej. Tam, gdzie zebrania zborowe już się odbywały, radzili, jak podnieść ich praktyczną wartość pod kątem działalności ewangelizacyjnej.

W miarę możliwości urządzano podczas tych wizyt publiczne wykłady biblijne. Głosiciele nadawali im duży rozgłos, obnosząc plakaty i rozpowszechniając na ulicach ulotki. W Brazylii 394 tamtejszych Świadków bardzo się ucieszyło, gdy na zgromadzenie w São Paulo przybyło 765 osób. W Chile, gdzie działało 83 głosicieli, ze specjalnie zapowiadanego przemówienia skorzystało 340 słuchaczy. A 253 Świadków w Kostaryce wprost nie posiadało się z radości, gdy na dwóch zgromadzeniach zebrało się w sumie 849 osób. Były to okazje do zacieśniania serdecznych więzów między braćmi.

Nie chodziło jednak wyłącznie o urządzanie pamiętnych kongresów. W trakcie tych podróży przedstawiciele Biura Głównego przede wszystkim podkreślali znaczenie dokonywania odwiedzin ponownych u osób zainteresowanych oraz prowadzenia z nimi domowych studiów biblijnych. Jeżeli ludzie mieli stać się prawdziwymi uczniami Chrystusa, należało ich regularnie pouczać ze Słowa Bożego. W rezultacie liczba domowych studiów biblijnych w tej części świata zaczęła gwałtownie rosnąć.

Kiedy bracia Knorr i Franz odbywali wspomniane podróże służbowe, na przydzielone tereny wyjeżdżali kolejni absolwenci Gilead. Pod koniec 1944 roku kilku z nich usługiwało w Kostaryce, Meksyku i Portoryko. W roku 1945 inni misjonarze pomagali lepiej zorganizować głoszenie na Barbadosie, w Brazylii, Chile, Gwatemali, na Haiti, w Hondurasie Brytyjskim (obecne Belize), na Jamajce, w Kolumbii, Nikaragui, Panamie, Salwadorze i w Urugwaju. Kiedy w 1945 roku pierwsi dwaj misjonarze zawitali do Dominikany, byli jedynymi Świadkami w tym kraju. Efekty działalności misjonarskiej szybko stały się widoczne. Trinidad Paniagua tak się wypowiedział o pierwszych misjonarzach skierowanych do Gwatemali: „Właśnie tego potrzebowaliśmy — nauczycieli Słowa Bożego, którzy by pomogli nam pojąć, jak wykonywać dzieło”.

Tak oto w tej części ogólnoświatowego pola kładziono podwaliny pod dalszy rozwój. U schyłku 1945 roku na wyspach Morza Karaibskiego było 3394 głosicieli, w Meksyku — 3276, a w pozostałych krajach Ameryki Środkowej — 404. W Ameryce Południowej działało 1042 zwiastunów Królestwa. A zatem w ciągu siedmiu poprzednich lat, stanowiących bardzo burzliwy okres dziejów ludzkości, liczba głosicieli w tym rejonie świata wzrosła o 386 procent. Ale to był zaledwie początek. Niezwykle dynamiczny rozwój miał dopiero nastąpić. Biblia zapowiedziała, iż przed wielkim uciskiem zostanie zgromadzona „wielka rzesza” czcicieli Jehowy, pochodząca „ze wszystkich narodów i plemion, i ludów, i języków” (Obj. 7:9, 10, 14).

Kiedy w 1939 roku wybuchła druga wojna światowa, w 115 krajach (według podziału politycznego z początku lat dziewięćdziesiątych) głosiło zaledwie 72 475 Świadków Jehowy. Pod koniec wojny ich grono było już przeszło dwa razy większe, i to pomimo zajadłych prześladowań, jakich zaznali na całym świecie. Ze sprawozdania za rok 1945 wynika, iż w 107 krajach, z których udało się zebrać dane, działało 156 299 Świadków. Jednakże do tego czasu orędzie Królestwa w rzeczywistości dotarło do 163 państw.

W latach 1936-1945 dano wręcz zdumiewające świadectwo. W owej dekadzie ogromnego zamieszania na świecie ci gorliwi Świadkowie Jehowy poświęcili ogółem 212 069 285 godzin na rozgłaszanie po całej ziemi, że jedyną nadzieją dla ludzkości jest Królestwo Boże. Rozpowszechnili też 343 054 579 książek, broszur i czasopism, ułatwiających ludziom poznanie biblijnych podstaw do żywienia takiej ufności. Ponadto w roku 1945 Świadkowie prowadzili przeciętnie 104 814 bezpłatnych domowych studiów biblijnych, by udzielić dalszej pomocy osobom szczerze zainteresowanym.

[Napis na stronie 455]

Chociaż wojna wygnała ich z domów, dalej głosili dobrą nowinę

[Ramka i ilustracje na stronach 451-453]

Nie przestawali dawać świadectwa nawet w więzieniu

Przedstawiono tu zaledwie garstkę spośród tysięcy osób, które podczas drugiej wojny światowej cierpiały za swą wiarę w więzieniach i obozach koncentracyjnych

1. Adrian Thompson (Nowa Zelandia). Więziony w 1941 roku w Australii. Jego prośba o zwolnienie ze służby wojskowej została odrzucona, gdy w kraju tym zakazano działalności Świadków Jehowy. Odzyskawszy wolność, brat Thompson zachęcał zbory do publicznej służby kaznodziejskiej jako nadzorca podróżujący. Po wojnie był misjonarzem i pierwszym nadzorcą podróżującym w Japonii. Gorliwie głosił aż do śmierci w roku 1976.

2. Alois Moser (Austria). Przebywał w siedmiu więzieniach i obozach koncentracyjnych. W roku 1992 miał 92 lata i wciąż był aktywnym Świadkiem.

3. Franz Wohlfahrt (Austria). Egzekucja ojca i brata nie powstrzymała go od głoszenia. Pięć lat siedział w obozie w Rollwaldzie na terenie Niemiec. W 1992 roku miał 70 lat i dalej uczestniczył w świadczeniu.

4. Thomas Jones (Kanada). Uwięziony w 1944 roku, przebywał w dwóch obozach pracy. W 1977 roku po 34 latach służby pełnoczasowej został członkiem Komitetu Oddziału, nadzorującego dzieło głoszenia w Kanadzie.

5. Maria Hombach (Niemcy). Wielokrotnie aresztowana; trzy i pół roku przesiedziała w izolatce. Jako kurierka, z narażeniem życia dostarczała współwyznawcom literaturę biblijną. W roku 1992, mając 90 lat, pozostawała wiernym członkiem rodziny Betel.

6. Max i Konrad Franke (Niemcy). Ojciec i syn. Obaj kilka razy trafili do więzienia, gdzie spędzili wiele lat. (W więzieniu siedziała także żona Konrada, Gertrud). Wszyscy zachowali lojalność i gorliwość w służbie dla Jehowy, a po wojnie Konrad przewodził w ponownym organizowaniu działalności kaznodziejskiej w Niemczech.

7. A. Pryce Hughes (Anglia). Dwukrotnie odsiadywał wyroki w londyńskim zakładzie karnym Wormwood Scrubs. Za swą wiarę był też więziony podczas pierwszej wojny światowej. Do samej śmierci w roku 1978 przewodził dziełu głoszenia o Królestwie w Wielkiej Brytanii.

8. Adolphe i Emma Arnoldowie oraz ich córka Simone (Francja). Kiedy Adolphe znalazł się w więzieniu, Emma z Simone dalej głosiły i dostarczały współbraciom literaturę. W trakcie pobytu w zakładzie karnym Emma trafiła do izolatki za wytrwałe dawanie świadectwa innym więźniom. Simone wysłano do zakładu poprawczego. Wszyscy troje pozostali gorliwymi Świadkami.

9. Ernst i Hildegard Seligerowie (Niemcy). Za swą wiarę oboje przesiedzieli w więzieniach i obozach koncentracyjnych łącznie ponad 40 lat. Ale nawet tam dalej przekazywali drugim prawdy biblijne. Kiedy wyszli na wolność, bez reszty oddali się głoszeniu dobrej nowiny. Brat Seliger zmarł jako lojalny sługa Boży w roku 1985, a jego żona — w 1992.

10. Carl Johnson (USA). Dwa lata po chrzcie trafił razem z setkami innych Świadków do więzienia w mieście Ashland w stanie Kentucky. Potem był pionierem oraz nadzorcą obwodu. W 1992 roku w dalszym ciągu przewodził w służbie polowej jako starszy.

11. August Peters (Niemcy). W latach 1936-1937 oraz 1937-1945 przebywał w więzieniu, oderwany od żony i czworga dzieci. Po wyjściu na wolność nie zmniejszył udziału w głoszeniu, lecz podjął służbę pełnoczasową. W roku 1992, mając 99 lat, wciąż pozostawał członkiem rodziny Betel i obserwował, jak liczba Świadków Jehowy w Niemczech wzrosła do 163 095.

12. Gertrud Ott (Niemcy). Więziona w Łodzi, w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu i Gross-Rosen oraz w Bergen-Belsen w Niemczech. Po wojnie gorliwie pełniła służbę misjonarską w Indonezji, Iranie i Luksemburgu.

13. Katsuo Miura (Japonia). Aresztowany i uwięziony w Hirosimie. Siedem lat później eksplozja bomby atomowej zrównała to miasto z ziemią, niszcząc sporą część więzienia, w którym go przetrzymywano. Lekarze nie stwierdzili jednak u niego żadnych uszkodzeń popromiennych. U schyłku życia pełnił służbę pionierską.

14. Martin i Gertrud Pötzingerowie (Niemcy). Kilka miesięcy po ślubie zostali aresztowani i rozdzieleni na dziewięć lat. Martin znalazł się w Dachau, potem w Mauthausen, a Gertrud w Ravensbrück. Mimo brutalnego traktowania zachowali niezłomną wiarę. Po wyjściu na wolność bez reszty oddali się służbie dla Jehowy. Brat Pötzinger 29 lat usługiwał w Niemczech jako nadzorca podróżujący, a następnie — aż do śmierci w roku 1988 — jako członek Ciała Kierowniczego. W 1992 roku Gertrud w dalszym ciągu była gorliwą ewangelizatorką.

15. Jizo i Matsue Ishii (Japonia). Przez 10 lat rozpowszechniali w Japonii literaturę biblijną, po czym znaleźli się w więzieniu. Chociaż w czasie wojny działalność Świadków Jehowy w tym kraju została stłumiona, jednak gdy nastał pokój, oboje ponownie zaczęli gorliwie świadczyć. W roku 1992 Matsue Ishii obserwowała, jak liczba aktywnych Świadków w Japonii przekroczyła 171 000.

16. Victor Bruch (Luksemburg). Więzień Buchenwaldu, Majdanka, Oświęcimia i Ravensbrück. W wieku 90 lat dalej działał jako starszy zboru Świadków Jehowy.

17. Karl Schurstein (Niemcy). Przed dojściem Hitlera do władzy był nadzorcą podróżującym. Więziony osiem lat, zginął z rąk esesmanów w Dachau w roku 1944. Nawet w obozie nie przestawał budować drugich pod względem duchowym.

18. Kim Bong-nyu (Korea). Więziona sześć lat. W wieku 72 lat wciąż opowiadała drugim o Królestwie Bożym.

19. Pamfil Albu (Rumunia). Po brutalnym pobiciu zesłano go na dwa i pół roku do obozu pracy w Jugosławii. Po wojnie dwukrotnie trafił do więzienia, gdzie spędził dalsze 12 lat. Nie przestał jednak mówić o zamierzeniu Bożym. Aż do śmierci dopomagał tysiącom osób w Rumunii służyć razem z ogólnoświatową organizacją Świadków Jehowy.

20. Wilhelm Scheider (Polska). W latach 1939-1945 przebywał w hitlerowskich obozach, a w latach 1950-1956 oraz 1960-1964 w komunistycznych więzieniach. Do samej śmierci w roku 1971 z niezłomnym oddaniem głosił o Królestwie Bożym.

21. Harald i Elżbieta Abtowie (Polska). W czasie wojny i po jej zakończeniu Harald przesiedział za swą wiarę 14 lat w więzieniu i obozach koncentracyjnych, ale nawet tam nie przestawał głosić. Elżbietę oderwano od ich malutkiej córeczki i trzymano kolejno w sześciu obozach na terenie Polski, Niemiec i Austrii. Chociaż po wojnie działalność Świadków Jehowy w Polsce przez 40 lat była zakazana, cała rodzina dalej gorliwie pełniła służbę dla Jehowy.

22. Ádám Szinger (Węgry). Sześciokrotnie sądzony, został skazany na 23 lata pozbawienia wolności, z czego w więzieniu i obozach pracy spędził osiem i pół roku. Po wyjściu na wolność usługiwał w charakterze nadzorcy podróżującego łącznie przez 30 lat. W wieku 69 lat w dalszym ciągu lojalnie służył jako starszy zboru.

23. Joseph Dos Santos (Filipiny). Przez 12 lat głosił pełnoczasowo orędzie Królestwa, po czym w 1942 roku został uwięziony. Po wojnie na nowo rozwinął działalność Świadków Jehowy na Filipinach, trwając w służbie pionierskiej aż do śmierci w roku 1983.

24. Rudolph Sunal (USA). Więziony w Mill Point w Wirginii Zachodniej. Po uwolnieniu pełnoczasowo głosił o Królestwie Bożym, usługując w charakterze pioniera, następnie członka rodziny Betel oraz nadzorcy obwodu. W 1992 roku miał 78 lat i wciąż był pionierem.

25. Martin Magyarosi (Rumunia). W latach 1942-1944 przebywał w więzieniu, lecz dalej kierował głoszeniem dobrej nowiny w Siedmiogrodzie. Po wyjściu na wolność wiele podróżował, by zachęcać współwyznawców do działalności kaznodziejskiej, a przy tym sam śmiało dawał świadectwo. W 1950 roku został ponownie uwięziony, a trzy lata później zmarł w obozie pracy jako lojalny sługa Jehowy.

26. R. Arthur Winkler (Niemcy i Holandia). Najpierw trafił do obozu koncentracyjnego w Esterwegen, gdzie nie przestawał głosić. Potem, w Holandii, został tak pobity przez gestapowców, że nie można go było poznać. W końcu znalazł się w Sachsenhausen. Do samej śmierci w roku 1972 był lojalnym, gorliwym Świadkiem.

27. Park Ock-hi (Korea). Podczas trzyletniego pobytu w seulskim więzieniu Sodaemun przeszła nieopisane cierpienia. W 1992 roku, mając 91 lat, w dalszym ciągu gorliwie świadczyła jako pionierka specjalna.

[Mapa i ilustracja na stronie 446]

Alexander MacGillivray jako nadzorca australijskiego oddziału pomagał planować wyprawy ewangelizacyjne do wielu krajów i na liczne wyspy

[Mapa]

[Patrz publikacja]

AUSTRALIA

NOWA ZELANDIA

TAHITI

TONGA

FIDŻI

NOWA GWINEA

JAWA

BORNEO

SUMATRA

BIRMA

HONGKONG

MALAJE

SYJAM

INDOCHINY

CHINY

OCEAN SPOKOJNY

Nazwy krajów pochodzą z lat trzydziestych

[Mapa i ilustracje na stronie 460]

Pod koniec 1945 roku misjonarze ze Szkoły Gilead pełnili służbę już w 18 krajach tego rejonu świata

Charles i Lorene Eisenhowerowie

Kuba

John i Adda Parkerowie

Gwatemala

Emil Van Daalen

Portoryko

Olaf Olson

Kolumbia

Don Burt

Kostaryka

Gladys Wilson

Salwador

Hazel Burford

Panama

Louise Stubbs

Chile

[Mapa]

[Patrz publikacja]

BARBADOS

BELIZE

BOLIWIA

BRAZYLIA

CHILE

KOLUMBIA

KOSTARYKA

KUBA

DOMINIKANA

SALWADOR

GWATEMALA

HAITI

JAMAJKA

MEKSYK

NIKARAGUA

PANAMA

PORTORYKO

URUGWAJ

[Ilustracja na stronie 444]

Niektórzy kolporterzy rozpowszechniali wiele kartonów literatury; w każdej książce ludzie mogli znaleźć sporo kazań opartych na Piśmie Świętym

[Ilustracja na stronie 445]

Armando Menazzi (w środku) wraz z tą rozradowaną grupą odbywał podróże ewangelizacyjne „domem pionierskim na kółkach”

[Ilustracja na stronie 445]

Arthur Willis, Ted Sewell i Bill Newlands zanieśli orędzie Królestwa mieszkańcom interioru australijskiego

[Ilustracja na stronie 447]

Frank Dewar (na zdjęciu z żoną i dwiema córkami) przyjechał do Tajlandii jako samotny pionier w roku 1936, a w 1992 roku dalej pełnił specjalną służbę pionierską

[Ilustracja na stronie 447]

Chomchai Inthaphan usługiwała jako tłumaczka, aby dobra nowina zawarta w Biblii mogła dotrzeć do Tajów

[Ilustracja na stronie 448]

W roku 1937 Świadkowie Jehowy w Niemczech na szeroką skalę rozpowszechnili ten list otwarty, choć ich działalność była zakazana

[Ilustracja na stronie 449]

Rodzina Franza i Hildy Kusserowów — wszyscy byli wiernymi Świadkami Jehowy, mimo iż za swe przekonania prawie każdy z nich (z wyjątkiem syna, który zginął w wypadku) trafił do obozu koncentracyjnego, więzienia lub do zakładu poprawczego

[Ilustracje na stronie 450]

Kilkoro spośród tych, którzy w Austrii oraz w Niemczech z narażeniem życia powielali lub rozpowszechniali drogocenne materiały do studiowania Biblii (takie jak ten widoczny w tle)

Therese Schreiber

Peter Gölles

Elfriede Löhr

Albert Wandres

August Kraft

Ilse Unterdörfer

[Ilustracja na stronie 454]

Świadkowie obecni na zgromadzeniu w Szanghaju w Chinach w roku 1936; przy tej okazji dziewięć osób z tego grona dało się ochrzcić

[Ilustracja na stronie 456]

Pomimo zakazu działalności ta grupa australijskich Świadków urządziła w roku 1941 zgromadzenie w Hargrave Park niedaleko Sydney

[Ilustracja na stronie 458]

Kubańscy Świadkowie na zgromadzeniu w Cienfuegos w roku 1939

[Ilustracja na stronie 459]

N. H. Knorr (po lewej) i tłumacz Erich Kattner na kongresie w São Paulo w roku 1945