Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

Rozgłaszajcie wieść o Królu i Królestwie! (1919-1941)

Rozgłaszajcie wieść o Królu i Królestwie! (1919-1941)

Rozdział 7

Rozgłaszajcie wieść o Królu i Królestwie! (1919-1941)

„Czy wierzycie, że Król chwały objął panowanie? A zatem wracajcie na niwę, synowie Boga Najwyższego! Przywdziejcie zbroję! Bądźcie trzeźwi, bądźcie czujni, bądźcie aktywni, bądźcie mężni. Okażcie się wiernymi i prawdziwymi świadkami Pana. Ruszajcie w bój, aż opustoszeją wszelkie pozostałości Babilonu! Zwiastujcie orędzie daleko i szeroko. Świat musi się dowiedzieć, że Jehowa jest Bogiem, a Jezus Chrystus — Królem królów i Panem panów. Żyjemy w największym ze wszystkich dni. Oto Król objął władzę! Wy macie nadać temu rozgłos. Dlatego rozgłaszajcie, rozgłaszajcie, rozgłaszajcie wieść o Królu i jego Królestwie!”

TO PŁOMIENNE wezwanie do czynu, wygłoszone przez J. F. Rutherforda, wywarło głębokie wrażenie na wszystkich uczestnikach międzynarodowego zgromadzenia w Cedar Point w stanie Ohio, zorganizowanego w roku 1922. Badacze Pisma Świętego opuszczali ten kongres przepojeni gorącym pragnieniem rozgłaszania wieści o Królestwie. A przecież zaledwie kilka lat przedtem ich widoki na pełnienie służby w charakterze głosicieli Królestwa przedstawiały się naprawdę mizernie. J. F. Rutherford i siedmiu jego współpracowników przebywali w więzieniu, a ich przyszła rola w organizacji znalazła się pod znakiem zapytania. Jak przezwyciężono te trudności?

„Wiem co nieco o prawie lojalności

W dniach od 2 do 5 stycznia 1919 roku, gdy brat Rutherford i jego współtowarzysze wciąż jeszcze siedzieli w więzieniu, w Pittsburghu w stanie Pensylwania miało się odbyć zgromadzenie. Nie chodziło jednak o zwyczajny zjazd, połączono go bowiem z dorocznym walnym zebraniem Towarzystwa Strażnica, zwołanym na sobotę 4 stycznia 1919 roku. Brat Rutherford doskonale zdawał sobie sprawę, jak ważne było to wydarzenie. Owej soboty po południu poszukał brata Macmillana i znalazł go na więziennym korcie tenisowym. Oto co wówczas zaszło według relacji Macmillana:

„Rutherford powiedział: ‚Mac, chcę z tobą pomówić’.

„‚O czym chcesz rozmawiać?’

„‚O tym, co się teraz dzieje w Pittsburghu’.

„‚Wolałbym najpierw rozegrać ten turniej’.

„‚Czy nie jesteś ciekaw, co tam się dzieje? Nie wiesz, że dziś wybierają członków zarządu? Mogą cię zignorować i pominąć, a wtedy zostaniemy tu na zawsze’.

„‚Bracie Rutherford’, odrzekłem, ‚pozwól, że powiem ci coś, o czym być może nie pomyślałeś. Po raz pierwszy od czasu zarejestrowania Towarzystwa może się wyraźnie okazać, kogo Jehowa Bóg widzi na miejscu prezesa’.

„‚Co masz na myśli?’

„‚To, iż brat Russell miał głos decydujący i mianował innych członków zarządu. Teraz, kiedy wygląda na to, że nic nie możemy zrobić, sprawa przedstawia się inaczej. Natomiast gdybyśmy się stąd w porę wydostali i zdążyli na zgromadzenie i na zebranie statutowe, przybylibyśmy tam i przyznano by nam miejsce brata Russella z takim samym szacunkiem, jakim jego darzono. Mogłoby to wtedy wyglądać na dzieło ludzkie, a nie Boże’.

„Rutherford zamyślił się i odszedł”.

Tego dnia w Pittsburghu zebranie statutowe odbywało się w napiętej atmosferze. Sara C. Kaelin, która wychowywała się w okolicach Pittsburgha, tak wspominała to wydarzenie: „Przez jakiś czas panowało zamieszanie oraz dochodziło do waśni i sporów. Jedni chcieli odłożyć to zebranie na sześć miesięcy, drudzy kwestionowali legalność wyboru na członków zarządu osób przebywających w więzieniu, a jeszcze inni proponowali wybrać całkiem nowy zarząd”.

Po długiej dyskusji członek zarządu Stowarzyszenia Kazalnicy Ludowej * W. F. Hudgings odczytał list brata Rutherforda, który przesłał wszystkim zebranym wyrazy miłości oraz pozdrowienia. Ostrzegł zarazem, że „główną bronią Szatana jest PYCHA, AMBICJA i STRACH”. Okazując pragnienie podporządkowania się woli Jehowy, pokornie zaproponował odpowiednich mężczyzn na wypadek, gdyby udziałowcy postanowili wybrać nowych członków zarządu Towarzystwa.

Dyskusja trwała jeszcze jakiś czas, po czym głos zabrał E. D. Sexton, którego powołano na przewodniczącego komisji skrutacyjnej:

„Dopiero co przyjechałem. Mój pociąg spóźnił się o dwie doby, bo utknął w zaspach. Mam coś do powiedzenia i żeby z ulgą odetchnąć, lepiej powiem to od razu. Drodzy bracia, przyszedłem tu, jak i wy, ważąc w myślach argumenty za i przeciw. (...) Nie ma żadnej przeszkody prawnej. Jeżeli pragniemy ponownie wybrać naszych braci znajdujących się na Południu na jakikolwiek urząd, który mogliby objąć, to zupełnie nie pojmuję — również po skorzystaniu z porady [prawnej] — w jaki sposób mogłoby to ujemnie wpłynąć na rezultat ich rozprawy przed Sądem Federalnym czy na opinię publiczną.

„Uważam, że największym wyrazem naszego uznania dla drogiego brata Rutherforda byłoby ponowne wybranie go na prezesa Towarzystwa Strażnica. Nie przypuszczam, żeby opinia publiczna miała jakieś wątpliwości co do naszego stanowiska w tej sprawie. Jeżeli nawet nasi bracia w jakiś sposób formalnie naruszyli prawo, którego nie rozumieli, to my wiemy, iż kierowali się czystymi pobudkami. W oczach zaś Wszechmocnego [Boga] nie naruszyli żadnego prawa — ani Bożego, ani ludzkiego. Dowodem największego zaufania będzie zatem ponowne wybranie brata Rutherforda na prezesa Stowarzyszenia.

„Nie jestem prawnikiem, lecz jeśli chodzi o stronę prawną tego zagadnienia, to wiem co nieco o prawie lojalności. Lojalność jest wymaganiem Bożym. Nie wyobrażam sobie, jak moglibyśmy lepiej okazać nasze zaufanie niż przez przeprowadzenie wyborów I PONOWNE WYBRANIE BRATA RUTHERFORDA NA PREZESA”.

Brat Sexton najwidoczniej wyraził odczucia większości obecnych. Po zgłoszeniu kandydatur przeprowadzono głosowanie, w wyniku którego J. F. Rutherford został wybrany na prezesa, C. A. Wise na wiceprezesa, a W. E. Van Amburgh na sekretarza-skarbnika.

Następnego dnia brat Rutherford zapukał w ścianę celi Macmillana i powiedział: „Wystaw rękę”. Podał mu telegram, z którego wynikało, iż ponownie wybrano go na prezesa. „Był bardzo szczęśliwy”, wspominał potem Macmillan, „że otrzymał ten wyraźny dowód, iż Jehowa kieruje Towarzystwem”.

Wybory się skończyły, ale brat Rutherford i siedmiu jego towarzyszy dalej przebywali w więzieniu.

„Ogólnokrajowa kampania” o zwolnienie więźniów

„W ostatnich kilku tygodniach wszczęto ogólnokrajową kampanię na rzecz tych braci” — napisano w Strażnicy z 1 kwietnia 1919 roku. W niektórych gazetach nawoływano do zwolnienia J. F. Rutherforda i jego współpracowników. Badacze Pisma Świętego w całych Stanach Zjednoczonych poparli te wezwania i w listach do wydawców gazet, kongresmanów, senatorów i gubernatorów żądali wstawienia się za tymi ośmiu więźniami. Nie ulegało wątpliwości, że Badacze Pisma Świętego nie spoczną, dopóki ci bracia nie zostaną uwolnieni.

W marcu 1919 roku Badacze Pisma Świętego w USA puścili w obieg petycję, w której zwracali się z prośbą do prezydenta Woodrowa Wilsona, by użył swych wpływów w celu poczynienia na rzecz uwięzionych braci jednego z następujących kroków:

„PO PIERWSZE: całkowitego ułaskawienia, jeśli byłoby to teraz możliwe, LUB

„PO DRUGIE: nakazania Departamentowi Sprawiedliwości, by umorzył postępowanie karne przeciw nim i całkiem ich zwolnił, LUB

„PO TRZECIE: natychmiastowego zwolnienia ich za kaucją aż do chwili zapadnięcia ostatecznego wyroku sądu wyższej instancji”.

W ciągu dwóch tygodni Badacze Pisma Świętego zebrali 700 000 podpisów. Jednakże petycji tej nigdy nie przedłożono ani prezydentowi, ani rządowi. Dlaczego? Ponieważ zanim do tego doszło, ośmiu więźniów wypuszczono za kaucją. Co się jednak dzięki temu okazało? W Strażnicy z 1 lipca 1919 roku czytamy: „Istnieją niezbite dowody, że Pan życzył sobie przeprowadzenia tej akcji — nie tyle dla wydostania braci z więzienia, ile w celu dania świadectwa prawdzie”.

„Witajcie w domu, bracia!”

We wtorek 25 marca ośmiu uwięzionych braci opuściło Atlantę i wyruszyło do Brooklynu. Wieść o ich uwolnieniu rozeszła się lotem błyskawicy. Wzruszający był widok Badaczy Pisma Świętego, którzy gromadzili się na stacjach kolejowych wzdłuż trasy w nadziei, że ich ujrzą i będą mogli wyrazić radość z odzyskania przez nich wolności. Inni pośpieszyli do zamkniętego Domu Betel w Brooklynie, żeby przygotować przyjęcie powitalne. Dnia 26 marca bracia przybyli do Brooklynu i po złożeniu kaucji w wysokości 10 000 dolarów za każdego zostali zwolnieni.

„Zaraz potem grupka braci odprowadziła ich do Domu Betel, gdzie zebrało się na ich powitanie 500 do 600 osób” — podano w Strażnicy z 15 kwietnia 1919 roku. W jadalni zawieszono duży transparent z napisem: „Witajcie w domu, bracia!” Niemal 50 lat później Mabel Haslett, obecna na tym przyjęciu, wspominała: „Pamiętam, że nasmażyłam jakieś sto pączków, które braciom chyba bardzo smakowały po dziewięciomiesięcznym wikcie więziennym. Do tej pory widzę, jak brat Rutherford się nimi częstuje. Nigdy nie zapomnę, jak wraz z innymi opowiadał o swych przeżyciach. Pamiętam też, że niewysoki brat DeCecca stanął na krześle, aby wszyscy mogli go widzieć i słyszeć”.

We wtorek rano, 1 kwietnia, brat Rutherford przybył do Pittsburgha, gdzie znajdowało się wówczas Biuro Główne. Dowiedziawszy się o jego planowanym przyjeździe, bracia również tam przygotowali przyjęcie, które urządzono wieczorem w hotelu Chatham. Pobyt w więzieniu odbił się jednak na zdrowiu brata Rutherforda. Zachorował na płuca, co go bardzo osłabiło, wskutek czego po wyjściu na wolność nabawił się ciężkiego zapalenia płuc. Dlatego wkrótce potem musiał ze względu na stan zdrowia wyjechać do Kalifornii, gdzie miał krewnych.

Sprawdzian w Los Angeles

Kiedy brat Rutherford i inni znaleźli się już na wolności, nasuwało się pytanie: Co dalej z dziełem głoszenia o Królestwie Bożym? Kiedy przebywali w więzieniu, nadzór organizacyjny nad działalnością świadczenia niemal całkiem zamarł. Przybytek Brukliński sprzedano, Dom Betel zaś zamknięto. Biura w Pittsburghu były zbyt małe, a poza tym dysponowano ograniczonymi funduszami. Nie bardzo też wiedziano, jakim zainteresowaniem cieszy się jeszcze orędzie Królestwa. Brat Rutherford postanowił więc przeprowadzić w Kalifornii pewien test.

W niedzielę 4 maja 1919 roku zorganizowano zebranie w Clune’s Auditorium w Los Angeles. Publiczność zaproszono na wykład „Nadzieja dla udręczonej ludzkości”. Ale przemówienie to miał wygłosić J. F. Rutherford — człowiek, który dopiero co wyszedł z więzienia. W licznych ogłoszeniach prasowych Rutherford obiecał bezstronnie przedstawić fakty i wyjaśnić, dlaczego niezgodnie z prawem skazano członków zarządu Towarzystwa. Czy jednak ktoś będzie na tyle zainteresowany, by przyjść na wykład?

Oddźwięk był nadspodziewany. Przemówienia wysłuchało 3500 osób, a jakieś 600 innych trzeba było odprawić, gdyż zabrakło miejsc. Brat Rutherford nie posiadał się z radości. Zgodził się wystąpić jeszcze raz w poniedziałek wieczorem — dla tych, którzy nie mogli go wysłuchać wcześniej. Przybyło aż 1500 osób. Brat Rutherford był jednak tak chory, iż nie mógł dokończyć przemówienia. Po godzinie musiał go zastąpić współpracownik. Niemniej sprawdzian w Los Angeles się powiódł. Przekonało to brata Rutherforda o sporym zainteresowaniu orędziem Królestwa, toteż był zdecydowany dopilnować, żeby je ogłaszano.

Do dzieła!

W lipcu 1919 roku brat Rutherford wrócił do pracy w Biurze Głównym w Pittsburghu. W ciągu kilku następnych miesięcy sprawy potoczyły się błyskawicznie. Wszczęto przygotowania do zgromadzenia Badaczy Pisma Świętego, które zaplanowano na okres od 1 do 8 września 1919 roku w Cedar Point w stanie Ohio. Biuro Towarzystwa przeniesiono z powrotem do Brooklynu, gdzie zaczęło funkcjonować od 1 października.

Czym mieli się teraz zająć? Na zgromadzeniu w Cedar Point wyraźnie uwypuklono ich misję. We wtorek 2 września brat Rutherford oświadczył: „Misją chrześcijanina na ziemi (...) jest głoszenie orędzia o sprawiedliwym Królestwie Pana, które zapewni błogosławieństwa całemu wzdychającemu stworzeniu”. Trzy dni później, w piątek 5 września, nazwany Dniem Współpracowników, brat Rutherford powiedział ponadto: „W chwilach zadumy chrześcijanin niewątpliwie zadaje sobie pytanie: Jaki jest cel mego istnienia na ziemi? Odpowiedź powinna brzmieć: Pan łaskawie uczynił mnie swym ambasadorem, żebym zanosił światu Boskie orędzie pojednania, a moim przywilejem oraz obowiązkiem jest rozgłaszanie tego orędzia”.

Nastał czas, aby się zabrać do dzieła głoszenia o Królestwie Bożym! Brat Rutherford zapowiedział pomoc w wykonywaniu tego zadania: „Dzięki opatrzności Pańskiej przystąpiliśmy do wydawania nowego czasopisma pod tytułem ZŁOTY WIEK”. Delegaci na to zgromadzenie nawet nie przeczuwali, jak odważne będzie to pismo.

„To pierwsze powojenne zgromadzenie było dla nas ogromnym bodźcem” — wspominał Herman L. Philbrick, który przyjechał na ten kongres z Bostonu w stanie Massachusetts. Zjazd w Cedar Point rzeczywiście pobudził Badaczy Pisma Świętego do działania. Gotowi byli podjąć się dzieła obwieszczania dobrej nowiny. Wyglądało to tak, jakby po śmierci wrócili do życia (por. Ezech. 37:1-14; Obj. 11:11, 12).

Tymczasem na arenie świata rozgrywały się znamienne wydarzenia. Dnia 28 czerwca 1919 roku podpisano traktat wersalski, który wszedł w życie 10 stycznia 1920 roku. Oznaczało to oficjalne zakończenie akcji militarnych przeciw Niemcom podczas pierwszej wojny światowej oraz stanowiło zapowiedź utworzenia Ligi Narodów, międzynarodowej organizacji mającej na celu utrzymanie pokoju na świecie.

‛Rozgłaszajcie wieść o Królu i Królestwie’

W roku 1922 Badacze Pisma Świętego ponownie zebrali się w Cedar Point, gdzie w dniach od 5 do 13 września miało się odbyć dziewięciodniowe zgromadzenie. W miarę jak napływali delegaci na ten międzynarodowy zjazd, potęgował się nastrój oczekiwania. Punkt kulminacyjny nastąpił w piątek 8 września, gdy brat Rutherford wygłosił przemówienie pod tytułem „Królestwo”.

Thomas J. Sullivan opowiadał później: „Ci, którzy mieli przywilej być na tym zgromadzeniu, wciąż jeszcze widzą, jak brat Rutherford z całą powagą prosi kilka niespokojnych osób, spacerujących z powodu wielkiego upału, by ‛USIĄŚĆ’ i koniecznie ‛WYSŁUCHAĆ’ wykładu”. Kto to zrobił, nie pożałował, bo chodziło o historyczne przemówienie, w którym brat Rutherford wezwał słuchaczy do ‛rozgłaszania wieści o Królu i Królestwie’.

Uczestnicy zgromadzenia byli wprost zachwyceni. W Strażnicy napisano: „Wszystkich obecnych do głębi poruszył fakt, że odtąd każdy poświęcony ma obowiązek występować w charakterze publicznego głosiciela Króla i królestwa”. Rozjeżdżając się z tego zgromadzenia, Badacze Pisma Świętego wręcz pałali żarliwością dla dzieła głoszenia. Siostra Ethel Bennecoff, która miała wówczas dwadzieścia kilka lat i była kolporterką, wspomina: „Zostaliśmy pobudzeni do tego, by ‛rozgłaszać, rozgłaszać, rozgłaszać wieść o Królu i jego królestwie’ z jeszcze większą niż dotąd gorliwością i miłością w sercach”.

Ponieważ duchowe światło zrozumienia stawało się coraz jaśniejsze, Badacze Pisma Świętego zaczęli odkrywać pasjonujące prawdy biblijne (Prz. 4:18). Dzięki poznaniu tych cennych prawd dzieło rozgłaszania wieści o Królestwie Bożym nabrało ogromnego rozmachu. Jednocześnie trzeba było skorygować sposób myślenia, co dla niejednego było prawdziwą próbą.

„Nie spełnione nadzieje zdarzały się nie tylko za naszych dni”

W wydanej w roku 1920 książce Miliony ludzi z obecnie żyjących nigdy nie umrą! powiedziano: „Możemy przeto z ufnością oczekiwać, że rok 1925 zaznaczy się powrotem [ze śmierci] Abrahama, Izaaka, Jakóba i wiernych proroków starożytności (...) do stanu ludzkiej doskonałości”. Oprócz zmartwychwstania wiernych mężów z dawnych czasów niektórzy spodziewali się również, że w roku 1925 namaszczeni chrześcijanie otrzymają nagrodę niebiańską. *

Rok 1925 nadszedł i minął. Niektórzy porzucili swą nadzieję. Ale ogromna większość Badaczy Pisma Świętego okazała się wierna. Herald Toutjian, którego dziadkowie zostali Badaczami Pisma Świętego mniej więcej na przełomie wieków, wyjaśnia: „Rodzina moja zdołała sobie uświadomić, że nie spełnione nadzieje zdarzały się nie tylko za naszych dni. Nie ziściły się przecież podobne oczekiwania apostołów. (...) Jehowa jest godzien tego, by Mu oddawać cześć i lojalnie służyć bez względu na końcową nagrodę” (por. Dzieje 1:6, 7).

Organizacja Jehowy czy Szatana?

„Narodziny narodu” — to tytuł frapującego artykułu zamieszczonego w Strażnicy z 1 marca 1925 roku. Podano w nim dokładniejsze wyjaśnienie 12 rozdziału Księgi Objawienia, ale niektórym trudno było je przyjąć.

Symboliczne postacie wspomniane w tym rozdziale Księgi Objawienia objaśniono następująco: rodząca „niewiasta” (w. 1 i 2) to „[niebiańska] organizacja Boża”, „smok” (w. 3) to „organizacja Diabła”, a „syn mężczyzna” (w. 5, Bg) — „nowe królestwo, czyli nowy rząd”. Na tej podstawie po raz pierwszy wyraźnie zaznaczono, iż istnieją dwie różne, przeciwstawne organizacje — Jehowy i Szatana. Po „bitwie na niebie” (w. 7, Bg) Szatan i popierające go demony zostali wyrzuceni z nieba i strąceni na ziemię.

Earl E. Newell, który później służył jako podróżujący przedstawiciel Towarzystwa Strażnica, tak napisał o tym artykule: „Usiedliśmy i studiowaliśmy go całą noc, dopóki dobrze go nie zrozumiałem (...) Po przybyciu na zgromadzenie w Portland (stan Oregon) stwierdziliśmy, że wszyscy bracia są podenerwowani i niejeden miał nawet zamiar odsunąć się od Strażnicy z powodu tego artykułu”. Dlaczego niektórym tak trudno było przyjąć to objaśnienie 12 rozdziału Księgi Objawienia?

Głównym powodem była okoliczność, że wyraźnie różniło się ono od tego, co opublikowano w książce Dokonana tajemnica, będącej w znacznej mierze pośmiertnym zestawieniem pism brata Russella. * Walter J. Thorn, który usługiwał w charakterze pielgrzyma, wspomina: „Trudno było zaakceptować artykuł ‚Narodziny narodu’, ponieważ poprzednią interpretację, podaną przez drogiego nam brata Russella, uważaliśmy za ostatnie słowo na temat Objawienia”. Nic więc dziwnego, że niektórzy zgorszyli się tym wyjaśnieniem. „Wykładnia ta niewątpliwie może się okazać środkiem doprowadzającym do odsiewu”, zaznaczył inny pielgrzym, J. A. Bohnet, „jednak ci, którzy są naprawdę rzetelni i szczerzy w swej wierze, nie zachwieją się i będą się radować”.

Oddani i szczerzy bracia cieszyli się z tego nowego wyjaśnienia. Teraz było dla nich oczywiste, iż każdy należał albo do organizacji Jehowy, albo do organizacji Szatana. W artykule „Narodziny narodu” powiedziano: „Pamiętajmy, że będziemy mieć przywilej (...) mężnie walczyć za sprawę naszego Króla, głosząc poselstwo, które on polecił nam rozgłaszać”.

W latach dwudziestych i trzydziestych światło zrozumienia Biblii z biegiem czasu coraz bardziej się nasilało. Zaprzestano obchodzenia świeckich uroczystości i świąt, takich jak Boże Narodzenie. Zaniechano również innych praktyk i wierzeń, gdy zrozumiano, że swymi korzeniami tkwią w tradycjach zniesławiających Boga. * Jednakże Badacze Pisma Świętego nie tylko odrzucili błędne praktyki i wierzenia, lecz stale oczekiwali od Jehowy dalszych objawień prawdy.

„Wy jesteście moimi świadkami”

„‚Wy jesteście moimi świadkami’, brzmi wypowiedź Jehowy, ‚a ja jestem Bogiem’” (Izaj. 43:12, NW). Począwszy od lat dwudziestych Badacze Pisma Świętego coraz lepiej rozumieli głębokie znaczenie tych słów proroka Izajasza. Na łamach Strażnicy wielokrotnie zwracano uwagę na nasz obowiązek świadczenia o imieniu Jehowy i o Jego Królestwie. Przełomowe pod tym względem okazało się jednak zgromadzenie zorganizowane w roku 1931 w Columbus w stanie Ohio.

W niedzielne południe 26 lipca brat Rutherford wygłosił przemówienie publiczne „Królestwo — nadzieja świata”, które nadawała niezwykle rozległa sieć radiowa i które potem retransmitowało ponad 300 dalszych radiostacji. Pod koniec wykładu brat Rutherford skierował pod adresem chrześcijaństwa poważne ostrzeżenie, odczytując utrzymaną w ostrym tonie rezolucję „Przestroga od Jehowy do władców i do ludu”. Kiedy wezwał do jej przyjęcia, wszyscy obecni powstali z miejsc i zawołali: „Tak!” Z telegramów, które potem napłynęły, wynikało, że rezolucję poparło również wielu radiosłuchaczy.

Od pierwszej po południu, gdy brat Rutherford zakończył przemówienie publiczne, do godziny czwartej, kiedy znowu wystąpił przed słuchaczami, panowała atmosfera podniecenia. Brat Rutherford wyraźnie poprosił, żeby wszyscy szczerze zainteresowani wygłoszoną w południe przestrogą do chrześcijaństwa ponownie zajęli miejsca o czwartej.

Punktualnie o tej godzinie brat Rutherford zabrał głos i na początek oświadczył, że jego zdaniem to, co chce powiedzieć, będzie miało doniosłe znaczenie dla każdego słuchacza. Wzbudziło to jeszcze większe zainteresowanie audytorium. Podczas przemówienia brat przedstawił inną rezolucję, zatytułowaną „Nowe imię”, której punkt kulminacyjny stanowiło oświadczenie: „Pragniemy, by nas znano pod tym imieniem i nazywano nim, a mianowicie: Świadkowie Jehowy”. Zachwyceni uczestnicy zgromadzenia ponownie zerwali się z miejsc i gromko zawołali: „Tak!” Odtąd mieli być znani jako Świadkowie Jehowy!

„Dzięki duchowi Jehowy byliśmy nieustraszeni”

W roku 1927 członkowie ludu Jehowy zostali zachęceni do tego, by co niedziela poświęcać trochę czasu na świadczenie grupowe. Natychmiast pojawiły się przeszkody prawne. W samych USA przez kilka lat rosła liczba aresztowań: w roku 1933 było ich 268, w roku 1934 — 340, w roku 1935 — 478, a w 1936 — aż 1149. O co oskarżano Świadków? Wymyślano różne zarzuty, jak handel bez zezwolenia, zakłócanie spokoju bądź naruszanie prawa do odpoczynku niedzielnego. Poszczególne grupy Świadków nie miały doświadczenia w kontaktach z funkcjonariuszami policji i prawnikami. Korzystanie zaś z pomocy prawnej na miejscu było albo zbyt kosztowne, albo wprost niemożliwe ze względu na uprzedzenia. Wobec tego Towarzystwo Strażnica roztropnie postanowiło utworzyć w Brooklynie dział prawny, który miał się zająć udzielaniem porad.

Nie poprzestano jednak na energicznej obronie prawnej. Ci szczerzy Świadkowie Jehowy byli zdecydowani żyć zgodnie z imieniem, które przyjęli. Toteż na początku lat trzydziestych odpowiedzieli na atak, przechodząc do ofensywy. W jaki sposób? Podjęli specjalne akcje głoszenia, które nazywano kampaniami dywizjonowymi. Tysiące ochotników w całych USA zorganizowano w „dywizjony”. Kiedy w jakimś mieście aresztowano Świadków za głoszenie od domu do domu, szybko przybywała grupa ochotników z innych okolic i przystępowała do „oblężenia”, dając tamtejszym mieszkańcom gruntowne świadectwo. *

Te kampanie dywizjonowe ogromnie się przyczyniły do umocnienia miejscowych Świadków. W każdym „dywizjonie” byli wykwalifikowani bracia, których przeszkolono w prowadzeniu rozmów z władzami. Bracia mieszkający w takich niespokojnych okolicach — czasem były to małe miasteczka — czerpali mnóstwo otuchy ze świadomości, że nie są osamotnieni w głoszeniu wieści o Królestwie Bożym.

Udział w kampaniach dywizjonowych w latach trzydziestych wymagał niemałej odwagi. W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego brakowało pracy. Jednakże Nicholas Kovalak jun., który jakieś 40 lat był nadzorcą podróżującym, wspomina: „Po nadejściu wezwania, by opracować taki niespokojny teren, ‚kierownik służby’ zwoływał ochotników. Proszono, by się nie zgłaszał nikt, kto się boi utracić pracę. (...) Cieszyliśmy się jednak, że zawsze było 100 procent chętnych!” John Dulchinos, nadzorca w Springfield w stanie Massachusetts, powiedział: „To były naprawdę pasjonujące lata i zachowaliśmy o nich cenne wspomnienia. Dzięki duchowi Jehowy byliśmy nieustraszeni”.

W tym czasie pogłębiało się też zrozumienie Biblii, co miało wywrzeć ogromny wpływ na dzieło.

Co z Jonadabami?

W roku 1932 wyjaśniono, że Jonadab, towarzysz króla Jehu, wyobraża klasę ludzi, którzy dostąpią życia wiecznego na ziemi (2 Król. 10:15-28). * Jonadabowie, jak z czasem ich nazwano, uważali za przywilej, iż mogą być towarzyszami namaszczonych sług Jehowy i w pewnej mierze pomagać im w rozgłaszaniu wieści o Królestwie. Ale wówczas nie podejmowano żadnych specjalnych starań, żeby zgromadzać i wprowadzać do organizacji osoby żywiące nadzieję ziemską.

Prawdziwą zachętą dla Jonadabów stała się Strażnica z 15 sierpnia 1934 roku. W artykule „Dobroć jego” napisano: „Czy Jonadab powinien się poświęcić Panu i zostać ochrzczony? Odpowiedź: Jest rzeczą nader słuszną, by Jonadab poświęcił się na wykonywanie woli Bożej. Bez tego nikt nigdy nie dostąpi życia. Zanurzenie w wodzie stanowi jedynie symbol, że ktoś się poświęcił [lub jak byśmy dziś powiedzieli: oddał się] na spełnianie woli Bożej, wobec czego nie byłoby niestosowne”. Jonadabowie ogromnie się ucieszyli!

Czekało ich jednak coś jeszcze radośniejszego. Następnej wiosny w kilku numerach Strażnicy, poczynając od wydania z 1 kwietnia 1935 roku, ukazywało się ogłoszenie: „Strażnica ponownie przypomina swym czytelnikom, że w dniach od 30 maja do 3 czerwca 1935 roku odbędzie się w Waszyngtonie D. C. konwencja świadków Jehowy i Jonadabów”. * Jonadabowie z niecierpliwością oczekiwali tego zgromadzenia!

W drugim dniu kongresu brat Rutherford wygłosił po południu przemówienie, którego tematem był „lud wielki”, przepowiedziany w Księdze Objawienia 7:9-17 (Bg). W swych wywodach wyjaśnił, że ten lud wielki składa się z nowożytnych Jonadabów i że muszą oni być tak samo wierni Jehowie, jak pomazańcy. Słuchacze byli zachwyceni! Na prośbę mówcy Jonadabowie powstali. Mildred Cobb, która została ochrzczona latem 1908 roku, opowiada: „Najpierw zapanowała cisza, a potem rozległy się okrzyki radości oraz głośna i długa owacja”.

To pogłębione zrozumienie Biblii wywarło ogromny wpływ na działalność Świadków Jehowy. Sadie Carpenter, która ponad 60 lat była głosicielką pełnoczasową, powiedziała: „Ogarnięci ogromnym entuzjazmem (...) wróciliśmy na nasze tereny, by szukać ludzi przyrównanych do owiec, których należało jeszcze zgromadzić”. W Roczniku Świadków Jehowy — 1936 doniesiono później: „Objaśnienie to poruszyło braci i zachęciło ich do wzmożenia działalności; ze wszystkich zakątków ziemi napływają informacje świadczące o radości z tego, że ostatek ma teraz przywilej zanosić orędzie ludowi wielkiemu oraz że obie grupy współdziałają ku chwale imienia Pańskiego”. Aby pomóc im wywiązywać się z tego zadania, w roku 1936 wydano książkę Bogactwo, w której obszernie przedstawiono perspektywy otwierające się w myśl Pisma Świętego przed ludem wielkim.

Oddani Bogu i ochrzczeni członkowie ludu wielkiego wreszcie znaleźli swe właściwe miejsce u boku pomazańców, uczestnicząc wraz z nimi w rozgłaszaniu wieści o Królestwie Bożym.

‛Wygarbować skórę tej starusze’

W latach trzydziestych ci gorliwi Świadkowie głosili między innymi ostre jak żądło orędzia demaskujące religię fałszywą. Pomocne w tym narzędzie wydano na walnym zjeździe Świadków Jehowy, zorganizowanym w dniach od 15 do 20 września 1937 roku w Columbus w stanie Ohio.

W sobotę rano 18 września brat Rutherford ogłosił po swym przemówieniu wydanie w języku angielskim brązowej książki Nieprzyjaciele. Zdemaskowano w niej religię fałszywą, nazywając ją „groźnym wrogiem, nieustannie działającym na szkodę ludzkości”. Przedstawicieli religii fałszywej utożsamiono z „agentami Diabła — bez względu na to, czy są tego świadomi, czy nie”. Pokazując tę publikację słuchaczom, brat Rutherford powiedział: „Zwróćcie uwagę, że okładki tej książki są koloru dębiny, i za jej pomocą wygarbujemy skórę tej starusze”. * Słowa te przyjęto gromkimi i entuzjastycznymi oklaskami.

Przez kilka lat do ‛garbowania skóry tej starusze’ posługiwano się gramofonem. W związku z tym na zgromadzenie w roku 1937 przygotowano niespodziankę. Elwood Lunstrum, który wtedy miał zaledwie 12 lat, wspomina: „Na owym kongresie wprowadzono pracę z gramofonem przenośnym w progach domów. Przedtem zabieraliśmy gramofon do służby polowej, ale włączaliśmy go tylko wtedy, gdy nas zaproszono do środka. (...) Na zjeździe w Columbus przedstawiono zarys działalności ‚pionierów specjalnych’, którym powierzono zadanie przewodzenia w pracy z gramofonem przy drzwiach, w składaniu wizyt zainteresowanym (po raz pierwszy nazwano je wtedy ‚odwiedzinami ponownymi’) i w prowadzeniu studiów biblijnych według programu zwanego ‚wzorcowym studium’”.

Lud Jehowy był po tym zgromadzeniu dobrze wyposażony do głoszenia o Królestwie Bożym. Z pewnością potrzebował wszelkich możliwych zachęt. Narastająca w latach trzydziestych fala nacjonalizmu przyniosła ze sobą sprzeciw przejawiający się niekiedy w postaci ataków motłochu. Stali za tym ludzie zdecydowani przeszkadzać Świadkom Jehowy w zgromadzaniu się i głoszeniu.

„Banda rabusiów”

Najbardziej zawziętymi przeciwnikami okazali się członkowie niektórych grup Akcji Katolickiej. W dniu 2 października 1938 roku brat Rutherford bez ogródek wypowiedział się na ich temat w wykładzie „Faszyzm czy wolność”, który później ukazał się w formie broszury rozpowszechnionej w milionach egzemplarzy. Brat Rutherford przytoczył w swym przemówieniu wiele wypadków łamania prawa, by wskazać na zmowę między pewnymi urzędnikami państwowymi a reprezentantami Kościoła katolickiego.

Po przedstawieniu tych informacji Rutherford powiedział dalej: „Gdy lud widzi taką masę faktów i spostrzega, że pod płaszczykiem religii odbiera się mu jego prawa, hierarchia podnosi wielki krzyk: ‚Kłamstwo! Zakneblować usta takim i nie dać im mówić!’” Następnie zapytał: „Czy jest co złego w mówieniu prawdy o bandzie rabusiów łupiących ludzi? Nie! (...) Czy człowiek uczciwy ma być zakneblowany i zmuszony do milczenia, gdy widzi, jak banda rabusiów niszczy wolność ludzi? A przede wszystkim, czy ludzie mają być pozbawieni danego im przez Boga przywileju spokojnych zebrań i wolności służenia Wszechmogącemu Bogu oraz wolności słowa, gdy chcą mówić o Królestwie Bożym i o tych, co mu się opierają?”

Po takich ostrych słowach krytyki grupy Akcji Katolickiej dalej nękały lud Boży w całych USA. Świadkowie Jehowy toczyli walkę prawną w obronie wolności religijnej i swego prawa do głoszenia o Królestwie Bożym. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, gdy świat uwikłał się w wojnę. W Europie, Afryce i Azji w jednym kraju po drugim stosowano wobec Świadków restrykcje prawne i zamykano ich do więzień.

„Każdy chciał pojechać do Saint Louis”

„W roku 1941”, wspomina Norman Larson, który akurat wtedy podjął służbę pełnoczasową, „wszyscy czuliśmy, że nadchodzą krytyczne czasy, ponieważ w Europie rozszalała się wojna. Toteż każdy chciał pojechać do Saint Louis”. Po co? By uczestniczyć w teokratycznym zgromadzeniu Świadków Jehowy, które miało się tam odbyć w dniach od 6 do 10 sierpnia 1941 roku. I rzeczywiście przybył na nie „każdy”. Obiekty przygotowane na tę okazję pękały w szwach. Według ocen policji najwyższa liczba obecnych wyniosła 115 000.

Począwszy od pierwszego dnia w programie zgromadzenia padały niezwykle potrzebne wówczas słowa zachęty. Przemówienie wstępne brata Rutherforda pod tytułem „Nieskazitelność” uwypukliło myśl przewodnią kongresu. „Jeszcze lepiej zrozumieliśmy, dlaczego Jehowa dopuszcza tak ostre prześladowania swego ludu na całej ziemi” — wspominała Hazel Burford, która aż do śmierci w roku 1983 prawie 40 lat pracowała jako misjonarka. W Roczniku Świadków Jehowy — 1942 tak powiedziano o tym zgromadzeniu: „Mogliśmy wyraźnie sobie uzmysłowić, że mamy do wykonania wielkie dzieło świadczenia i że nasz udział w nim pomoże nam zachować nieskazitelną prawość, choćby znienawidzili nas wszyscy ludzie i wszystkie organizacje tego świata”.

W niedzielę 10 sierpnia, ogłoszoną Dniem Dzieci, zdarzyło się coś wzruszającego. Przed otwarciem sesji przedpołudniowej 15 000 dzieci — w wieku od 5 do 18 lat — zebrało się na murawie bezpośrednio przed podium oraz na miejscu zarezerwowanym dla nich w miasteczku kempingowym, gdzie odbierali program ci, którzy nie zmieścili się na stadionie. Kiedy brat Rutherford, mający wówczas ponad 70 lat, stanął na podium, dzieci zgotowały mu owację. Pomachał im chusteczką, a dzieci mu odmachały. Potem wyraźnym, miłym głosem przedstawił całemu audytorium wykład pod tytułem „Dzieci Króla”. Ponad godzinę przemawiał do wszystkich obecnych, a następnie skierował swe słowa do dzieci siedzących w zarezerwowanych sektorach.

Spoglądając na rozpromienione młode twarze, zwrócone w jego stronę, powiedział: „Proszę, żeby każde z was, które chce pełnić wolę Bożą, popierać teokratyczny rząd Chrystusa Jezusa oraz okazywać posłuszeństwo Bogu i Jego Królowi, powstało teraz z miejsca”. Dzieci zerwały się jak jeden mąż. „Patrzcie”, zawołał z zapałem mówca, „oto ponad 15 000 nowych świadków na rzecz Królestwa!” Rozległa się burza oklasków. „Niechaj każde z was, które będzie w miarę swych najlepszych możliwości opowiadać innym o Królestwie Bożym i o związanych z nim błogosławieństwach, powie: ‚Tak!’” Rozległo się gromkie: „Tak!”

Punktem kulminacyjnym tego wydarzenia było ogłoszenie przez brata Rutherforda wydania nowej książki — Dzieci, co przyjęto okrzykami radości i rzęsistymi oklaskami. Następnie mówca — odznaczający się wysokim wzrostem — zaczął rozdawać te książki dzieciom, które ustawiły się w długiej kolejce i pojedynczo do niego podchodziły. Niejednemu na ten widok popłynęły łzy.

Wiele dzieci obecnych tam owego niedzielnego poranka żyło zgodnie ze swym „Tak!” Książkę Dzieci otrzymali wtedy na przykład LaVonne Krebs, Merton Campbell oraz Eugene i Camilla Rosamowie. W roku 1992 wciąż jeszcze pracowali w głównej siedzibie Towarzystwa, mając już za sobą kolejno: 51, 49, 49 i 48 lat służby pełnoczasowej. Niektóre z tych dzieci pełniły później służbę w charakterze misjonarzy w obcych krajach. Należą do nich między innymi: Eldon Deane (Boliwia), Richard i Peggy Kelseyowie (Niemcy), Ramon Templeton (Niemcy) i Jennie Klukowski (Brazylia). Program tamtego niedzielnego ranka w Saint Louis pozostawił niezatarte ślady w wielu młodych sercach!

W niedzielę po południu brat Rutherford skierował do uczestników zjazdu słowa pożegnalne. Zachęcał ich do dalszego rozgłaszania wieści o Królestwie Bożym. „Jestem zupełnie pewien”, powiedział, „że odtąd (...) liczba tych, którzy będą tworzyć lud wielki, zacznie bardzo szybko rosnąć”. Zachęcił, żeby po powrocie do domu „zdobywali się na wzmożony wysiłek (...) i poświęcali jak najwięcej czasu na tę działalność”. Potem zakończył zgromadzenie słowami: „Cóż, drodzy bracia, niech wam Pan błogosławi. Nie mówię: ‚Żegnajcie’, bo mam nadzieję, że jeszcze się z wami kiedyś zobaczę”.

Jednakże wielu widziało wówczas brata Rutherforda po raz ostatni.

Ostatnie dni J. F. Rutherforda

Brat Rutherford miał raka okrężnicy i na zgromadzeniu w Saint Louis czuł się bardzo źle. Mimo to zdołał wygłosić pięć dobitnych przemówień. Jednakże po zgromadzeniu stan jego zdrowia się pogorszył i musiał mieć wytworzoną przetokę jelita grubego. Arthur Worsley pamięta dzień, w którym brat Rutherford pożegnał się z rodziną Betel. „Wyznał nam, iż musi się poddać poważnej operacji, ale jest przekonany, że bez względu na to, czy ją przeżyje, będziemy dalej rozgłaszać imię Jehowy. (...) Na koniec powiedział: ‚Jeśli będzie wolą Bożą, to was jeszcze zobaczę. Jeśli nie, walczcie dalej’. Cała rodzina miała łzy w oczach”.

Siedemdziesięciodwuletni Rutherford przeżył operację. Krótko potem przewieziono go do willi w Kalifornii, którą kiedyś nazwał Bet-Sarim. Zarówno lekarze, jak i jego bliscy zdawali sobie sprawę, że już nie wyzdrowieje. Musiał być nawet jeszcze raz operowany.

W połowie grudnia przyjechali do niego z Brooklynu Nathan H. Knorr, Frederick W. Franz i Hayden C. Covington. Hazel Burford, która opiekowała się bratem Rutherfordem w tamtym smutnym i ciężkim okresie, opowiedziała później: „Spędzili z nim kilka dni, omawiając sprawozdanie roczne, mające się ukazać w Roczniku, a także inne sprawy organizacyjne. Po ich odjeździe brat Rutherford coraz bardziej słabł i trzy tygodnie później, w czwartek 8 stycznia 1942 roku, zakończył swój ziemski bieg, dochowawszy wierności”. *

Jak w Betel przyjęto wiadomość o jego śmierci? „Nigdy nie zapomnę dnia, w którym się dowiedzieliśmy o odejściu brata Rutherforda” — wspomina William A. Elrod, który przez dziewięć lat należał do rodziny Betel. „Było to w południe, gdy rodzina zebrała się na posiłek. Podano tylko krótki komunikat. Nie było żadnych przemówień. Nikt nie wziął dnia wolnego z okazji żałoby. Przeciwnie, wróciliśmy do drukarni i pracowaliśmy ciężej niż kiedykolwiek”.

Były to czasy niezwykle trudne dla Świadków Jehowy. Wojna przerodziła się w konflikt na skalę światową. Z Europy walki przeniosły się do Afryki, a potem na tereny ówczesnego Związku Radzieckiego. Dnia 7 grudnia 1941 roku, a więc zaledwie miesiąc przed śmiercią brata Rutherforda, Japończycy zaatakowali Pearl Harbor i tym samym wciągnęli w wojnę Stany Zjednoczone. W wielu krajach Świadkowie Jehowy byli napastowani przez motłoch lub w inny sposób okrutnie prześladowani.

Co im przyniesie najbliższa przyszłość?

[Przypisy]

^ ak. 9 Nowojorska korporacja założona w 1909 roku w związku z przeniesieniem głównych biur Towarzystwa do Brooklynu w Nowym Jorku.

^ ak. 2 Według wyjaśnienia podanego w Dokonanej tajemnicy niewiastą z 12 rozdziału Księgi Objawienia był „pierwotny Kościół”, smokiem — „pogańskie cesarstwo rzymskie”, a synem mężczyzną — „papiestwo”.

^ ak. 4 Usprawiedliwienie (wyd. ang.), tom III, strona 77. Zobacz też rozdział 12: „Wielka rzesza — ma żyć w niebie czy na ziemi?”

^ ak. 6 W owym czasie Jonadabów nie uważano za „świadków Jehowy” (zob. Strażnicę wyd. pol. z 15 października 1934, s. 314). Jednakże kilka lat później w Strażnicy z 1 lipca 1942 roku powiedziano: „Te ‚drugie owce’ [Jonadabowie] stały się Jego świadkami, tak jak wierni słudzy żyjący przed śmiercią Chrystusa — od Jana Chrzciciela wstecz aż do Abla — byli niezłomnymi świadkami na rzecz Jehowy”.

^ ak. 5 Aluzja do „wielkiej nierządnicy” z 17 rozdziału Księgi Objawienia. W książce Nieprzyjaciele czytamy: „Wszystkie organizacje na ziemi przeciwstawiające się Bogu i Jego królestwu (...) noszą miano ‚Babilonu’ i ‚nierządnicy’. Określenia te dotyczą zwłaszcza czołowej organizacji religijnej, to jest Kościoła rzymskokatolickiego” (s. 198, wyd. ang.). W późniejszych latach zrozumiano, że w rzeczywistości nierządnica ta przedstawia ogólnoświatowe imperium wszystkich religii fałszywych.

^ ak. 3 Brat Rutherford osierocił żonę Mary oraz syna Malcolma. Ponieważ siostra Rutherford nie cieszyła się najlepszym zdrowiem i źle znosiła zimy w Nowym Jorku (gdzie znajdowała się główna siedziba Towarzystwa Strażnica), przeniosła się z Malcolmem do południowej Kalifornii, której klimat bardziej jej służył. Zmarła 17 grudnia 1962 roku w wieku 93 lat. W nekrologu zamieszczonym w Daily News-Post w Monrovii w stanie Kalifornia napisano: „Dopóki zły stan zdrowia nie uniemożliwił jej wychodzenia z domu, aktywnie uczestniczyła w działalności kaznodziejskiej Świadków Jehowy”.

[Napis na stronie 73]

„Główną bronią Szatana jest PYCHA, AMBICJA i STRACH”

[Napis na stronie 74]

„Wyraźny dowód, iż Jehowa kieruje Towarzystwem”

[Napis na stronie 75]

Uwolnieni z więzienia nie tyle ze względu na nich samych, ile „w celu dania świadectwa prawdzie”

[Napis na stronie 77]

‛Misją chrześcijanina na ziemi jest głoszenie orędzia o Królestwie Pana’

[Napis na stronie 78]

‛Rozgłaszanie wieści o Królestwie z jeszcze większą niż dotąd gorliwością i miłością’

[Napis na stronie 82]

‛Pragniemy, by nas znano pod imieniem Świadkowie Jehowy’

[Napis na stronie 83]

Jonadabowie powinni dawać się ochrzcić

[Napis na stronie 84]

„Szukać ludzi przyrównanych do owiec, których należało jeszcze zgromadzić”

[Napis na stronie 85]

Rutherford otwarcie gromił przeciwników religijnych

[Napis na stronie 86]

Po stronie Królestwa stanęło 15 000 dzieci

[Napis na stronie 89]

„Jeśli będzie wolą Bożą, to was jeszcze zobaczę. Jeśli nie, walczcie dalej”

[Ramka i ilustracja na stronie 76]

„Dom Książąt”

Po niesłusznym uwięzieniu, zakończonym uwolnieniem w roku 1919, brat Rutherford przeszedł ciężkie zapalenie płuc. W wyniku przebytej choroby miał już tylko jedno zdrowe płuco. W latach dwudziestych jeździł na leczenie do San Diego w Kalifornii i lekarz zalecił mu spędzać tam jak najwięcej czasu. Od roku 1929 brat Rutherford pracował zimą w San Diego, w domu, który nazwał Bet-Sarim. Wzniesiono go z funduszy zebranych specjalnie na ten cel. Akt notarialny opublikowany w całości w „Złotym Wieku” (z 19 marca 1930 roku) przelewał prawa własności na J. F. Rutherforda, a potem na Towarzystwo Strażnica.

W książce „Zbawienie”, wydanej po angielsku w roku 1939, tak napisano o Bet-Sarim: „Hebrajskie słowa ‚Bet Sarim’ znaczą ‚Dom Książąt’, toteż posiadłość tę nabyto i wybudowano na niej dom w tym celu, by dać namacalny dowód, że żyją dziś na ziemi ludzie, którzy bezgranicznie wierzą w Boga i Chrystusa Jezusa oraz w Jego Królestwo, jak również są przekonani, że Pan wkrótce wskrzesi na ziemi wiernych mężów z czasów starożytnych i powierzy im widzialne sprawy ziemskie”.

Kilka lat po śmierci brata Rutherforda zarząd Towarzystwa Strażnica postanowił sprzedać Bet-Sarim. Dlaczego? W „Strażnicy” z 15 grudnia 1947 roku wyjaśniono: „Całkowicie spełnił swą rolę i teraz służy tylko jako obiekt pamiątkowy, którego utrzymanie jest dość kosztowne; nasza wiara w powrót mężów z dawnych czasów, których Król Chrystus Jezus ustanowi książętami na CAŁEJ ziemi (a nie tylko w Kalifornii), opiera się nie na domu Bet-Sarim, lecz na obietnicach ze Słowa Bożego”. *

[Przypis]

^ ak. 140 Żywiono wówczas nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią podaną w Psalmie 45:17 wierni mężowie żyjący w starożytności, jak Abraham, Józef czy Dawid, zmartwychwstaną przed końcem tego systemu rzeczy i będą służyć jako „książęta na całej ziemi”. Pogląd ten skorygowano w roku 1950, gdy dokładniejsze zbadanie Pisma Świętego ujawniło, iż ci ziemscy przodkowie Jezusa Chrystusa mają zostać wskrzeszeni po Armagedonie (zob. „Strażnicę” z 1 listopada 1950 roku, ss. 414-417).

[Ramka i ilustracje na stronach 80, 81]

Rozgłaszanie orędzia Królestwa przez radio

W ciągu dwóch lat od rozpoczęcia regularnego nadawania komercyjnych audycji radiowych zaczęto wykorzystywać ten środek przekazu do rozgłaszania orędzia Królestwa. Dnia 26 lutego 1922 roku brat Rutherford wygłosił w Kalifornii swoje pierwsze przemówienie radiowe. Dwa lata później, 24 lutego 1924 roku, na Staten Island w Nowym Jorku uruchomiono radiostację Towarzystwa Strażnica, WBBR. Później Towarzystwo organizowało na całym świecie sieci radiowe w celu emitowania programów i wykładów o tematyce biblijnej. W 1933 roku aż 408 stacji transmitowało orędzie Królestwa na sześć kontynentów!

[Ilustracje]

Radiostacja WBBR w Nowym Jorku, użytkowana przez Towarzystwo Strażnica od roku 1924 do 1957

Orkiestra WBBR w roku 1926

W londyńskiej Royal Albert Hall (poniżej) 11 września 1938 roku J. F. Rutherford wygłosił przemówienie „Spojrzyj faktom w oczy”; salę wypełniło ponad 10 000 osób, a miliony innych wysłuchało wykładu przez radio

Program otwarcia stacji WBBR

Zespół radiostacji 2HD w Newcastle (Nowa Południowa Walia, Australia)

Radiostacja CHCY w Edmonton (prowincja Alberta), jedna z kilku kanadyjskich stacji Towarzystwa

Radiostacja w Estonii transmitowała audycje do Finlandii

Wyposażenie radiostacji WORD w pobliżu Chicago (stan Illinois), która należała do Towarzystwa i była przez nie użytkowana

[Ramka i ilustracje na stronie 87]

Głoszenie z gramofonami

W roku 1933 Świadkowie Jehowy zaczęli stosować jeszcze jedną nowatorską metodę głoszenia. Korzystając z przenośnego aparatu ze wzmacniaczem i głośnikiem, w salach, parkach i innych miejscach publicznych odtwarzali z płyt (33 1/3 obr./min) radiowe przemówienia brata Rutherforda. Orędzie Królestwa rozbrzmiewało również z samochodów i łodzi wyposażonych w megafony.

Skuteczność posługiwania się tymi urządzeniami zachęciła do wprowadzenia jeszcze jednej nowości — głoszenia od domu do domu z lekkimi gramofonami. W roku 1934 Towarzystwo rozpoczęło produkcję przenośnych gramofonów i serii płyt (78 obr./min) z czteroipółminutowymi przemówieniami biblijnymi. W sumie nagrano na płyty wykłady na 92 tematy. Towarzystwo wyprodukowało łącznie ponad 47 000 gramofonów, służących do rozgłaszania wieści o Królestwie. Z czasem zaczęto jednak kłaść większy nacisk na ustne przedstawianie orędzia Królestwa, toteż pracę z gramofonami stopniowo ograniczano.

[Ilustracje]

Gdy samochód wyposażony w megafony stawał na wzgórzu, orędzie Królestwa słyszano w odległości wielu kilometrów (powyżej)

Obsługiwanie gramofonu w Meksyku (po prawej)

Łódź z megafonami na Tamizie w Londynie (powyżej)

Praca polowa z gramofonem (po lewej)

Pokaz obsługi gramofonu działającego w pozycji pionowej — rok 1940 (po prawej)

[Ilustracja na stronie 79]

J. A. Bohnet

[Ilustracja na stronie 88]

Od roku 1917, kiedy to J. F. Rutherford został prezesem, do roku 1941 Towarzystwo Strażnica wydało mnóstwo publikacji, między innymi 24 książki, 86 broszur, regularnie ukazujące się „Roczniki”, jak również czasopisma „Strażnica” i „Złoty Wiek” (nazwany później „Pociechą”)